210/130

Jutro idę do lekarza. Przedstawię wyniki. Jeszcze rok temu honorowo oddawałam krew i wszystkie parametry były jak trzeba. Kilka miesięcy ponadludzkiego poczyniło wiele szkód. Pewnego dnia od rana bardzo źle się czułam. Głównie psychicznie, wszystkie zadania jakie tego dnia mnie czekały, przerastały moje możliwości. Tak to odbierałam! Doszłam do wniosku,ze siada mi psychika. Ubłagałam znajoma pielęgniarkę i wcisnęła mnie tego sama dnia do lekarza rodzinnego. Żadnych objawów somatycznych nie miałam. Tylko stres, strach, jakiś ogromny niepokój. Lekarka zaczęła od żądania, abym zmierzyła w gabinecie obok ciśnienie i nie przyjęła moich argumentów, ze to zbędne,ze moje ciśnienie to 90/60 w porywach 110/70. No to poszłam. Pielęgniarka dokonała pomiaru trzykrotnie. 230/130 ! Wzywam karetkę- oświadczyła lekarka. Ja na to,że nie ma mowy, nie mam na to czasu, że w szpitalu spędzę na krześle w izbie przyjęć parę godzin i z pewnością od tego ciśnienie mi nie spadnie. Dała mi jakieś leki, także pod język, kazała by ktoś po mnie przyjechał, wypisała leki, skierowanie na badania krwi i moczu ( na tych kartkach zaznaczyła miliony opcji!), L4. Trochę się wystraszyłam, ale od mojego strachu nie zmienił się otaczający mnie świat. Pewne sprawy i tak musiałam wziąć na siebie. Kiedy odebrałam wyniki, oniemiałam. Musiałam podjąć intensywne leczenie, a nie mogłam zwolnic tempa życia. Po miesiącu zrobiłam kolejne badania- wyniki dużo, dużo lepsze. Jutro idę z ostatnimi- mam nadzieję-. Dlaczego o tym piszę? By uświadomić wam,że wysokie ciśnienie, nawet zagrażające życiu- nie musi dawać żadnych objawów typu ból głowy, zawroty i takie tam. Ja odczuwałam silny niepokój i niechęć do kolejnego podjęcia wielkiego wysiłku, olbrzymią niechęć.

***




Życie mija zbyt szybko. Już teraz wiem, że na pewno wielu rzeczy nie zdążę, wielu spraw nie domknę, choćbym nie wiem jak gnała.  Mam już chociaż tę świadomość i nie zamierzam marnować czasu na to, co tego nie jest warte. Wyluzowałam też w pracy. Nie ma ludzi niezastąpionych. Wszczepiono we mnie ambicję. To dobrze i niedobrze. Staram się wykonywać wszystko i wszędzie najlepiej jak potrafię. Cena, jaką płacę jest zbyt wysoka. Postanowiłam odpuścić na polu zawodowym. Stawiam na rodzinę i na siebie! Zaczynam powoli uczyć się leniuchowania. Staram się nie mieć wyrzutów sumienia, kiedy gdzieś tam coś zwyczajnie zawalę.Czas pokaże...

Będzie lepiej, ale potrzeba czasu.

Za oknem zimowo. Trochę śniegu, lekki mróz. Szkoda, że się rozchorowałam. Kaszel nie pozwala mi na spokojne przespanie nocy. Musiałam też ograniczyć swoją aktywność. Nie korzystam z L4, ale pozwalam sobie jedynie na bywanie w pracy. Żadnych dodatkowych wyjść aż do pełnego wyzdrowienia. Powoli też odzyskuję równowagę. Życie rodzinne także wraca do normy, choć odczuwam przejmującą pustkę.