Z listów do Z.



Droga Zosiu,
ostatnio nie najlepiej się czuję. Różne, niedobre myśli zaprzątają moją głowę. Staram się je odgonić i pewnie dlatego rzucam się w wir zakupów. Nie, żeby zakupy były czymś szczególnie zdrożnym. Do zakupoholiczki mi daleko, ale...   
Zachęcona artykułem w prasie, poszukałam książki japońskiej autorki na temat sprzątania. Marie Kondo „Magia sprzątania”. Kilka jej cennych rad do mnie trafiło i nie kupiłam w „Home & you” nowych powłoczek na poduszki i tacy na śniadanie do łóżka. Wiesz, fajna ta taca. Żeby można z niej łatwo korzystać w łóżku, od spodu ma niezbyt puchatą poduszkę.Mimo wszystkich jej zalet, nie kupiłam! Za to pozbyłam się dwóch kurtek na „z psem”  i kilku koszul na „po domu”. Do książek się nie zabieram. I tak nie wyrzucę żadnej! 
Musiałam zmienić operatora internetu i w związku z tym postanowiłam wszystkie usługi- telefon stacjonarny, telewizja i internet ulokować w UPC. Przy okazji dokonałam też zmiany dekodera na Horizon. Wiesz, że trzeba negocjować ceny! Myślałam,ze jest cennik i albo mnie stać, albo nie. Tymczasem, kiedy połączona mnie z działem utrzymania klienta ,czy jakoś tak, okazało się, ze ceny nie są sztywne! Ten nowy dekoder jest niezły. Do niego podpięty jest telewizor, telefon i sam stanowi router dla wifi w domu.  Fajna sprawa. Koniec z kablami dla komputerów stacjonarnych, których mam sztuk dwie.

Z listów do Z.



Droga Zosiu,
ostatnio nagminnie proszę panie ekspedientki w sklepach mięsnych o wędliny, w których jest 100 % mięsa. Za każdym razem wznoszą swoje śliczne oczęta ku niebiosom, a ja jestem niewzruszona. Wyobraź sobie,że często w szynkach, które wyglądają jak z obrazka, mięso stanowi 80 kilka procent. Nie chcę wiedzieć, czym jest ta brakująca część.Wiesz, byłam w "Home & you". Akurat trafiłam na wyprzedaż. Duże obniżki! Kupiłam śliczną , w kolorze jasnego kakao, narzutę na łóżko za 80 kilka złotych zamiast za niemal 300 zł. Już dawno nosiłam się z tym zakupem, ale szkoda mi bylo tych kilku setek. A tu masz! Surprise!

Z listów do Z.



Droga Zosiu,
wstałam niewyspana, a wszystko za sprawą sypialni. Otóż wymyśliłam, by przestawić łóżko. Stało na niekorzystnej, wg znawców,  linii wschód-zachód z głową na wschód, więc postanowiłam ustawić je wg wszelkiej sztuki ustawiania miejsc do spania, czyli na linii północ-południe. To nie był mądry pomysł. Spróbuję jeszcze wytrwać ze dwa dni i poproszę o ponowne przestawienie. Nie mam zamiaru od razu się przyznawać,że pomysł był , mówiąc wprost, głupi. Zajadam się ostatnio bobem, którego Ty nie lubisz. Uwielbiam ugotowany w osolonej wodzie z masłem i koprem. Nic z nim więcej nie robię, wysypuję ugotowany do miseczki i wsuwam z apetytem. To jest mój obiad!

Z listów do Z.



Droga Zosiu,
Piszę po nieprzespanej nocy. Obudziłam się około drugiej i już do rana nie mogłam zasnąć. A wszystko z powodu burzy. Grzmiało i padało. Za to dzisiaj jest już zdecydowanie chłodniej. Rześkie powietrze pozwoliło szybko stanąć na nogi. Potem kubek mocnej kawy, zakupy w osiedlowym sklepiku i  błogi spokój. Do pracy idę dzisiaj później. Zdążę jeszcze ugotować obiad, choć bardzo nie lubię robić takich nietypowych dla mnie rzeczy, gdy potem muszę na dłużej wyjść. Zawsze ten sam dylemat. „Wyłączyłam gaz?”.  Wiem, wiem, ty skowronek i gotowanie obiadu o 4.30 to dla Ciebie nie pierwszyzna.
Nie skończyłam listu wczoraj, wiec  dzisiaj od razu postanowiłam to uczynić. Wiem, że nie interesujesz się polityką, ja zresztą też niespecjalnie, ale wobec ostatnich wydarzeń trudno przejść tak zupełnie obojętnie. Żeby się choć trochę orientować zaczęłam szukać wiadomości w różnych źródłach. No pierwszym, oczywiście, internet! Jest taki dość kontrowersyjny człowiek jak Bogusław Wolniewicz, profesor Bogusław Wolniewicz. Wysłuchałam jego wykładów, jakie znalazłam w necie. Zaczęłam czytać Sumlińskiego i słuchać wiadomości z różnych stacji. Wyłaniać się zaczął obraz zatrważający. Okopałam się w tym swoim życiu i nie lubię gwałtownych zmian.

Z listów do Z.



Droga Zosiu!
Znów bardzo upalnie i duszno, jak w tropikach! Źle reaguję na te pogodowe huśtawki. Jakaś niemoc mnie ogarnia. Wszystko odkładam na potem. Ciekawe, kiedy będzie to „potem”. Jak na razie, się nie zanosi. Dobrze,że choć dom ogarniam na bieżąco. Pranie, odkurzanie, prasowanie, gotowanie i tak w kółko. Ale kiedy robię to systematycznie, nie męczy tak bardzo. Jechałam tramwajem. Za mną dwie młode dziewczyny powtarzały materiał do egzaminu. Tak przynajmniej to odebrałam, bo ubrane „egzaminowo” i takowoż przejęte. Jedna drugiej zadawała pytania i szlo gładko. Aż nagle... „Czy aby potwierdzić oryginalność świadectwa, potrzeba opinii grafologa?” Oniemiałam, no mówię Ci, oniemiałam. Nie trzeba studiować administracji, by znać odpowiedź! Co się dzieje, Zosiu, z nauką w Polsce? Dlaczego młode dziewczyny, studentki wszak, przyszłe panie co najmniej „biurowe” są tak bezmyślne, by nie rzec- głupie?!

O byciu w niebycie...



Zapowiadają upały. Nie lubię, kiedy temperatura oscyluje wokół 30 stopni. Ale trudno. Jakoś wytrzymam. Coraz częściej moje myśli krążą gdzieś tam, w bycie niebycie i o tym bycie niebycie często rozmyślam. Bardzo chciałabym ,by był jakiś tam niebyt. Nie,że pstryk  i już koniec. Bo to jest tak. Kiedy świeczka zdmuchnięta, to na początku jeszcze się czuje więź. Nawet bardzo wyraźnie. Tak wyraźnie,że boli i to bardzo. Trzeba się oswajać z tym bólem.  Oswajanie następuje powoli, ale skutecznie. Nastaje w końcu dzień, że boli mniej. Potem jeszcze mniej i mniej, i mniej... A kiedy boli naprawdę mało, zauważamy, że zrobiło się bardzo daleko...