I jak idealna gospodyni -:)

Ten zeszyt stanowił własność babci mojego męża. Prowadziła go, kiedy uczyła się gotowania w szkole dla dziewcząt. Dostałam go na pamiątkę, kiedy umarła.

***

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
NA ZADUSZKI

Zardzewiały pąk róży, fiołek purpurowy,
Ziarna maku z uciętej, niegdyś szumnej głowy,
Liść zatrzymany w biegu
I płaczu pokusę
Zalejemy jak łza czystym, mocnym spirytusem.
Jeszcze garść pocałunków-
Zwarzonych jarzębin
I niech butlę na słońcu wiatr jesienny ziębi,
Byśmy mieli na tydzień krzyżami pocięty
„Zaduszkówkę”,
Bo innej nie widzę pociechy...

H jak haczyk.

To był jeden z pierwszych marketów w Bydgoszczy. Oczywiście też pobiegłam zrobić tam zakupy. Z ciekawości! Jak większość.

G jak garnek! :-))

Kupiłam kiedyś świetne garnki. Niedrogie.W zestawie było "coś" do gotowania na parze. Nawet nie wypakowałam z kartonu. Przypomniało mi się po jakimś czasie, bo koleżanki zachwycały się warzywami gotowanymi na parze. Postanowiłam spróbować. REWELACJA! POLECAM!

* * *

Co pamiętam?
Rozmowy, których nie było,
prowadzone półgłosem,

nieraz szeptane tylko,
listy- te niewysłane,
gdy słów brakowało z nadmiaru,
spacery też pamiętam,
polanę co babiego lata snuła wątek.

Dokładam i dokładam,
wrócę przecież,
tak się po prostu złożyło,
wybór nie należał do mnie.

I tylko chłód jesieni zapominam.
To dobrze.

F jak facet.

Wstałam raniutko, bardzo wcześniej. Wczoraj umówiłam się z mamą,że przyjadę i trochę jej pomogę w sprzątaniu, a resztę czasu  poświęcimy na plotki.

E jak elementarz.

Kolejny pochmurny dzień. Do tego paskudnie wieje. Siedzę i myślę, co by tu napisać na "e". Emocje, ewangelia, esteta... eeeee. Wiem! Elementarz! Pierwsza własna książka, podręcznik Mariana Falskiego.Jako,że umiałam czytać już w wieku lat pięciu, mogłam się książka naprawdę rozkoszować.Nie była dla mnie narzędziem tortur.Nie musiałam uczyć się techniki czytania. Oglądałam z uwagą  obrazki i wymyślałam do nich własne historie.Kiedy ukazał się reprint podręcznika, natychmiast go nabyłam. Z sentymentem dzisiaj do tej książki wróciłam.

* * *

marzenie nie pragnie być kwiatem
tyle można ukryć w płatkach rumianków
albo w kielichu nasturcji
ogrody różaną moc mają
i furtki niedomknięte

marzenie pragnie być ptakiem
w zamysłach chmur się zatracić
rozpiąć skrzydła jak tęczę
w rozkołysaniu łagodnym wiatr dogonić
ogonem zamieść obłoki

D jak dennie.

Zawsze bardzo chciałam obejrzeć "Metro" Józefowicza. Nadarzyła się okazja. Dostałam dwa bilety.Jeden dałam przyjaciółce.Trochę wątpliwości budziło miejsce spektaklu- duża hala sportowa. Mimo wszystko poszłyśmy.

C jak czasem.

czasem pozwalam
bosym myślom roztańczyć dzień
odziane kuso wybiegają za okienną ramę
gdzie poranna rosa wybrzmiała już swój koncert

wirując wśród rumianków wiatr gonią
co staje się coraz bardziej przeźroczysty
a może to mgła na łąkę opadła

czasem pozwalam

A jak antylopa...

-Gosia, Marka widziałam ze dwa lata temu, albo i trzy. Pamiętasz, jak musiałam jechać na ten kurs? No tak, ten długi. Pół roku i albo piątek-sobota, albo sobota-niedziela- tłumaczyłam cierpliwie. Nocowaliśmy w jakimś Ośrodku Doradztwa Rolniczego, ale warunki były super. Obiekt świeżo po remoncie. Nie zapomnę do końca życia tego spotkania.

Już jesień.

* * *


"znużony pracą gdy do snu się kładę
by dać wytchnienie członkom obolałym
głową w podróże niespokojne jadę
i myśli trudzę spoczywając ciałem
w marzeniu drogę przemierzam daleką
do ciebie pielgrzym wędrujący nocą
i wypatruję znużoną powieką
grząskiej ciemności, w której ślepcy brodzą
i tylko obraz twój przed ociemniałym
jawi się nagle w mej duszy marzeniach
i pośród nocy,jak klejnot zuchwały
zmurszałą ciemność blaskiem opromienia"

         

Galerianka.



Paskudnie boli mnie głowa. Wzięłam trzeci ibuprom max i...nic. Od rana biegałam po galeriach. Fajnie jest rano w mieście. Ulice niemal puste.Musiałam pojechać do biblioteki, dlatego zaplanowałam od razu zakupy.

Wspomnienie.

Dzisiaj było z rana bardzo zimno. Zmarzłam w drodze do pracy.Wsunęłam dłonie do kieszeni kurtki, by je trochę ogrzać.Natrafiłam na kasztany.