No i po świętach...

Jak zwykle, najlepszy jest czas oczekiwania. Potem to jak z bicza trzasł...Szkoda,że pogoda nie dopisała.Kiedy jednak na choince rozbłysły światełka, świąteczny nastrój ogarnął wszystkich.Zatem najpierw wieczerza i opłatkowe życzenia, potem prezenty no i długie, nocne Polaków rozmowy. Uwielbiam czas, kiedy stół już uprzątnięty, naczynia pomyte. Wnosimy wtedy ciasta, słodycze,orzechy, owoce. Deserowe talerzyki piętrzą się na stosie. Obok widelczyki do ciasta. I tylko kawę lub herbatę donosi się z kuchni. Każdy nakłada sobie sam. Nie ma obowiązku siedzenia przy stole. Można przemieszczać się do woli i gadać, gadać, gadać...

Nieustannie szukam kolczyków...

Uparłam się na kolczyki z ametystem. Niełatwo je jednak kupić. W zasadzie nie noszę złota, nie lubię, ale obiecałam sobie jakoś rozsądnie zagospodarować otrzymane od rodziców pieniądze. Tego pierścionka nie nosze od lat. Może w komplecie z kolczykami...? Przestałam go nosić, kiedy pewnego dnia zniknął mi z palca, by za parę godzin znów się na nim znaleźć.Wiem, wiem...niewiarygodne, a jednak mi się przytrafiło. Pierścionek zniknął, by mnie chyba odwieść od wyjścia z domu.Była polowa lipca, męczący upał. Postanowiłam pojechać do biblioteki. Zapakowałam listę książek do wypożyczenia, przyznaję- dyskusyjną. Ba! kontrowersyjną nawet.Wyszłam z domu. Uszłam kilka kroków i nagle uświadomiłam sobie, że nie mam na palcu pierścionka, a nosiłam go wtedy zawsze. Zdenerwowałam się trochę, ale przeanalizowałam ostanie chwile i doszłam do wniosku, że zgubienie na tak krótkim odcinku było niemożliwe.Trochę dręczyła mnie myśl o zaginięciu pierścionka, ale udało mi się jej pozbyć.W bibliotece spędziłam ze dwie godziny. Kiedy byłam przed domem, sięgnęłam do torebki po klucze. Nagle wzrok mój padł na dłoń. Na palcu tkwił pierścionek! Oniemiałam! Od tamtego dnia popadł w niełaskę. Nie założyłam go ani razu.

Choinka

NA BOŻE NARODZENIE

Byłam w filharmonii. Wiem, wiem...tyle pracy a ja słucham ze stoickim spokojem koncertu "Na Boże Narodzenie". Warto było! Sala wypełniona po brzegi.Grała orkiestra kameralna "Capella Bydgostiensis" pod dyrekcją Kerstin Behnke. Ponieważ siedziałam w trzecim rzędzie, przyglądałam się dyrygującej. Młoda, szczupła,nawet bardzo szczupła dziewczyna. Pochylała się nagle, potem prostowała, unosiła ramiona w górę niczym ptak, głośno oddychała. Tyle było w niej ekspresji! Dwugodzinny wysiłek uwieńczony sukcesem. Gromkie brawa na koniec.

Uczę się fotografować z bliska.

To jest dość trudne, ale zawsze lubiłam zdjęcia w makro. Na tym na przykład jest zupełnie nieciekawy z daleka kwiatek w czasie kwitnienia. Z bliska nabiera barw!

Zakupy.

Nabiegałam się po sklepach, ale kupiłam. W C&A jeansy i sweter dla syna, w empiku "Historię III Rzeszy" dla męża. Poza tym kosmetyki i drobiazgi. Po przyjściu do domu zamówiłam jeszcze w empiku album "Ilustrowana encyklopedia PRL". W przyszłym tygodniu odbiorę. Trochę się więc już, co do prezentów, uspokoiłam.Syn ma sobie sam dokupić grę na PC. Kompletnie się na tym nie znam!Najtrudniej jednak zaspokoić oczekiwania męża, ale jestem zadowolona.Chyba i tym razem się mi udało.

Ależ juz swiątecznie :-)





Prezentowanie.

Poczekam, aż się mięso upiecze i wyruszę po zakupy. Prezentować będę w galerii.Chyba pojadę do FOCUSa. Lubię tam, gdyż nie ma sklepów wielkopowierzchniowych i ludzi jakby mniej.Czas ucieka, a ja nadal niemal bez prezentów. Potem czas na zakupy innego rodzaju i jestem rozdrażniona, gdy miast mąk, cukrów, maku itepe biegam między półkami wypatrując prezentów. Mam kilka pomysłów. Mężowi kupię "Historię III Rzeszy"- zestaw filmów na płytach dvd. Może coś jeszcze wyszperam na półkach wśród książek. Więcej pomysłów nie mam. Narodzą się może w trakcie zakupów.

Nie ma to jak mocny sen!

Nakryłam na gorącym uczynku!  w świeżo zmienionej pościeli!Oj, opcja daty źle ustawiona. Muszę zmienić w aparacie.

Zakupy.

Byłam w galerii dzisiaj. Kupiłam nowy aparat. Tez Canon. To chyba kwestia przywiązania do marki. Jest dużo szybszy. Tyle już wiem. Resztę opcji wypróbuję jutro. Oto próbki makro.

Codziennik.

Kocham czas do Bożego Narodzenia. Ułożyłam już listę spraw nieodzownych. Wpisałam na nią PREZENTY. Postaram się w tym roku kupić wszystkie upominki do 10 grudnia. Nie znoszę nerwowego biegania po sklepach w poszukiwaniu byle czego. Czekam na nowy monitor. Zamówiłam w sklepie internetowym euro agd. Kurier już się odezwał. W każdej chwili może przywieźć zamówiony towar. Potem pojadę do galerii. Musze kupić aparat fotograficzny i... kolczyki. Może też wypatrzę coś ładnego na prezent.
Nie pojechałam, ale za to mam nowy monitor. Dziwny trochę. Fabrycznie jakby pochylony ku przodowi. No cóż, tak kończą się zakupy w necie. Przyzwyczaję się. Chyba...

Coraz bliżej święta...

Już naprawdę można zacząć odliczać czas do świąt, dlatego zabrałam się w końcu za porządki. Zaczęłam od okien. Od rana myję, pucuję, piorę firanki i zasłonki. Tych ostatnich niewiele, gdyż większość okien osłaniam tylko żaluzjami. Wyjęłam też z zakamarków adwentowe świeczniki. Mam dwa. Jeden na baterie, więc można go ustawić w dowolnym miejscu. Może stół będzie tym dowolnym właśnie. Drugi obowiązkowo na oknie w kuchni!
Podczas porządkowania biblioteczki znalazłam płytę Ally Mc Beal "A VERY ALLY CHRISTMAS" no i oczywiście poddałam się nastrojowi. Uwielbiam tę płytę. Od lat włączam ja w oczekiwaniu na święta. Przy niej sprzątam, gotuje, piekę, pracuję!Wyjątkowo koi.
Wybrałam się na rekonesans po sklepach. W zasadzie szukam kolczyków dla siebie. Obiecałam rodzicom,że je kupię, ale jest z tym naprawdę problem. Nie kupiłam, ale chociaż poprosiłam w "Aparcie" o wydaniem duplikatu zagubionej karty. Poza tym pooglądałam świąteczne witryny. A było na co patrzeć.








Sennie...

Spokojne sobotnie popołudnie. Siedzę i myślę. Pod koniec listopada, w ostatni weekend, zabiorę się za generalne porządki. Wysprzątam kąciki i rozstawię adwentowe świeczniki w oknach. Mam dwa. Jeden na baterie, więc można go stawiać w dowolnym miejscu. To plus. Wadą jest nikłe światło. Drugi podłączany do sieci świeci cudnym, jasnym światłem. Ten postawię chyba na oknie w pokoju. Lubię świąteczne ozdoby w domu. Mam ich mnóstwo. Kiczowate są, ale takie ciepluchne.
Powinnam się wybrać, najlepiej dzisiaj jeszcze, do galerii. Dostałam od rodziców trochę pieniędzy i postanowiłam kupić za nie złote kolczyki. Na pamiątkę. Nie lubię złota i od kilku lat kupuję wyłącznie srebrną biżuterię, ale mam pierścionek z ametystem, kilka łańcuszków, bransoletkę i dwa nieco mniej ładne pierścionki. Dokupię więc kolczyki do pierścionka z ametystem. Tak to sobie wymyśliłam.

Święto Odzyskania Niepodległości.

Tak wyglądało moje miasto w latach dwudziestych minionego wieku.Podczas tegorocznego Święta Niepodległości w Bydgoszczy po ul. Gdańskiej jeździły bryczki i riksze, a po pl. Wolności przechadzały się damy w kapeluszach i oficerowie.Można było też spotkać pucybuta.

Jesień w blokowiskach.

To w odpowiedzi na notkę z bloga, który codziennie odwiedzam.

Nie lubię listopada.

Nie lubię listopada, choć muszę przyznać,że tegoroczny jest mało dokuczliwy. Za oknem w miarę ciepło, nadal słonecznie, żadnej szarugi i takich tam. Byle do grudnia, bo jednak listopad, jaki by nie był, zawsze niesie ze sobą coś depresyjnego. Dopiero w grudniu wraca mi pogodny nastrój pieczołowicie budowany oczekiwaniem na święta Bożego Narodzenia. Kocham adwentowe świeczniki w oknach, kocham wszelkie kiczowate ozdoby w domu. Kocham także poszukiwanie świątecznych prezentów.

Urodziny.

Wiem, przesadziłam, ale to już ostatnia torebka! Nie mogłam się oprzeć! A kwiatek z urodzinowego bukietu. Nie przepadam za różami, ale...
W mojej rodzinie od zawsze urodziny były ważniejsze od imienin. Dzieciom się imienin nie wyprawiało imienin. Dopiero pełnoletnia zaczynałam być także i solenizantką. Teraz to już jestem baaardzo pełnoletnia! Cha, cha! Szkoda!

Weekendowo.

Upiekłam ciasto. Leń jestem, to prawda, ale lubię jak dom pachnie ciastem.Zdarza się więc, że mimo ogromnego lenia, zabieram się do pracy. Tak było i wczoraj. W zasadzie wszystko trwało niewiele dłużej jak godzinę.Ciasto wg przepisu mamy. Ser kupiłam już trzykrotnie mielony. Masę utarłam mikserem. Najdłużej trwał proces pieczenia.

Torebki na pocieszenie...

Ostatnio jestem bardzo zmęczona. Zdarza się,że śpię w dzień, a potem w nocy mam problemy z zaśnięciem. Wstaję niewyspana, więc śpię w dzień...i tak w kółko. Dobrze, że mam teraz kilka dni wolnych, no i to przesunięcie zegara. Zbawienna godzina!
Pogoda dzisiaj śliczna. Ciepło i słonecznie. Pojechałam na cmentarz. Sporo ludzi krzątało się przy grobach swoich bliskich.Lubię spacerować po cmentarzu.Cisza i spokój pozwalają na skupienie myśli.No to je skupiałam. Głównie na swoim malkontenctwie. Chyba jesień powoduje,że jestem rozdrażniona, mało co mnie cieszy i takie tam.Próbowałam budować nastrój zakupami, ale mimo,że stałam się w końcu posiadaczką dwóch nowych torebek- tzw. listonoszki i plecaczka, to zły humor mnie nie opuścił. A tak mi się owe torebki marzyły! Szczególnie torebka-plecaczek, bo ja można nosić jako torebkę, a potem wykonać "czary-mary" i ma się plecak! Pochwalę się zakupami. A co!

Wiadomość.

Czekam na ważną wiadomość.Miała nadejść wczoraj. Nie nadeszła. Nie znoszę niesłowności, spóźnialstwa, ale tym razem nie mam na to wpływu. Musze czekać i już. No to tak czekam i czekam, coraz bardziej niespokojna. Nie, żeby losy świata od treści wiadomości, ale zawodowe i owszem. A może też nie..

Sennie.

Dzisiaj rano było bardzo zimno. Rozważałam nawet założenie czapki, ale przez wzgląd na jako taki ład na głowie- zrezygnowałam. Dzień w pracy dłużył mi się niemiłosiernie. Wróciłam do domu i... wskoczyłam pod kołdrę na jakieś dwie godziny. Oznacza to kłopoty z zaśnięciem, rozbabraną sobotę i porzucenie wielkich planów sprzątaniowych, jakie zdążyłam poczynić w związku z weekendem. No cóż. Bywa! Zatem na pewno nie umyję okien, nie posprzątam należycie w kącikach i zakamarkach.

Torebki.

Zapragnęłam nagle torebki. W zasadzie dwóch torebek. Jedna ma mieć kształt raportówki. Prosta, na długim pasku, z ogromną klapką z przodu zakrywająca całą torebkę. Zawsze lubiłam takie torby. Jedną nabyłam kiedyś w sklepie myśliwskim. Była prześliczna! Marzy mi się jeszcze torba-worek- plecak. Potrzebuję nieraz właśnie takiej. Przez środek paska biegnie suwak, który pozwala rozdzielić pasek na dwa i wtedy otrzymuje się plecak. Torebkę mam nadal, ale na plecach, kiedy ręce są zajęte. Widziałam podobną u jednej z pań na wycieczce.
"Torebka kobiety - tajemnica której wciąż
nie mogę zgłębić to jest coś jakby warkocz u komety
do ramienia przywiązany księżyc
W torebce kobiety
klucz do domu tramwajowe są bilety
kłębek planów gotowych do snucia
papierosy albo guma do żucia
portmonetka z maleńkim kasztanem
jakiś kwit zapomniany na amen
dwie pigułki przeciwko migrenie
w buteleczce perfumy "Marzenie"
Torebka kobiety pozostanie dla mnie zawsze tajemnicą
to jest coś jakby warkocz u komety
która właśnie przelatuje nad ulicą
W kobiecej torebce
Jest długopis i pomięte są przylepce
czyjś telefon pisany w pośpiechu
I pomadka czerwona od grzechu
Jest chusteczka bo czasem się płacze
list donikąd bo zgubił się znaczek
I maskotka od kogoś na szczęście
A mnie tak przeczucie szepce ,
że czasami w tej torebce
gdzieś tam na dnie jest schowane
moje zdjęcie..."
Posłuchaj koniecznie!

Naprawdę było ślicznie...


Ale tak to było wczoraj. Dzisiaj zdecydowanie gorzej, zimno i mniej słonecznie.Gotuję rosół. Kiedy zimno i byle jak, wtedy rosół...Nie, nie robię sama makaronu, choć bywało,że zagniatałam ciasto, wałkowałam. kroiłam na cieniutkie paseczki i suszyłam. Nieraz robiłam "lane kluseczki". Ciasto wlewałam na wrzątek przez lejek ,tworzyły się króciutkie makaronowe niteczki.
Zrobiłam też dzisiaj budyń, którego sama nie jadam, ale moi panowie uwielbiają. No więc jesień już na dobre zagościła w mojej kuchni.Rosołu i budyniu nie uświadczysz u mnie latem. Za to jesienią, zimą i owszem.