"WIWISEKCJA"

"Wiwisekcja" Patricka White'a to, najprościej mówiąc, książka o życiu i twórczości artysty malarza Hurtle'a Duffielda.Trochę mnie do niej zniechęcił autor noblista. Zostało mi to ze szkoły. Koszmar lektur.Wystarczyła etykietka "lektura", by nagle książka traciła urok.Przypomniałam sobie jednak "Hańbę", też autorstwa noblisty i ...oddałam się czytaniu.Książka piękna. Już po kilku kartkach wsiąkłam w jej klimat. Do tego wspaniała narracja. Studium psychologiczne człowieka nieprzeciętnego, artysty. Oglądanie świata jego oczyma. Jakże fascynujące. I ból tworzenia. Pokazany z bliska! Niemal od wewnątrz.

Przeczytaj koniecznie: Sara Gruen "Woda dla słoni"

Jacob ma 93 lata. Mieszka w domu starców.Dziwne to, zważywszy na fakt, że ma pięcioro dzieci. Wszystkie były owocem wielkiej miłości do żony Marleny. No tak, ale jest i druga strona. Przeżył niemal wiek, wiec i dzieci jego nie są podlotkami. To starzy ludzie. Kiedyś, dawno...miał wtedy 23 lata w jednej sekundzie stracił wszystko.Przypadkowo trafił do cyrku i związał się z nim na wiele długich lat. Kochał cyrk, kochał zwierzęta. Był zresztą weterynarzem. U schyłku życie zatoczyło wokoło Jacoba koło. Znów trafił do cyrku. Wspaniała książka. Polecam.

Przyjechał.

Spałam dość długo. Do dziesiątej niemal. Spałabym pewnie dłużej, ale poczucie traconego czasu wygoniło mnie z łóżka. Mocna kawa szybko stawia na nogi. Szczególnego planu na dzień nie miałam. Obiad przygotowałam wcześniej, wystarczyło tylko obrać ziemniaki.
Syn wybierał się na wycieczkę rowerową do Torunia. Uszykowałam kilka kanapek, które niechętnie wrzucił do plecaka. Pojechał. Wczoraj planowałam zakupy w galerii. Już niemal wychodziłam, kiedy zadzwoniła siostra. Kupili lody i jadą do nas. No trudno, zakupów nie będzie. Zaparzyłam kawę. Dla mnie to była chyba czwarta, albo i piąta. Zjedli lody. Ja nie jadłam. Dukan to Dukan i już. A co!Pojechali. No to zabrałam się za lekturę. Podkusiło mnie, by zadzwonić do syna.Teraz siedzę zdenerwowana. Przewrócił się na rowerze. Mam przygotować altacet. Ponoć z rowerem nie tak źle, więc..ale wyobraźnia pracuje.No to siedzę i czekam. Przyjechał. Nie jest źle. Uff!
Nie, nie jestem nadwrażliwą mamuśką. To tylko efekt doświadczeń. Zadzwoniłam kiedyś dokładnie w czasie wypadku samochodowego. Karetka akurat nadjeżdżała. Słyszałam sygnał i zapewnienia,że jest ok. Było tak sobie, ale na pewno nie ok. Stąd moje obawy.

***

Wszystkie moje przemyślenia tu to wynik lektury "Wody dla słoni". Książki niepokojącej i skłaniającej do refleksji. 
Jakże często drobne na pozór decyzje wywierają znaczący wpływ na dalszy bieg wydarzeń. Gdybyśmy tylko wiedzieli, jak bardzo zmienią nasze życie... Jednak nie wiemy! Może to i dobrze.Tutaj myśli moje pobiegły ku niedawnemu wydarzeniu. Nie byłam świadkiem, znam z relacji. Godzina 23. Auto pędzi pusta niemal szosą. Chyba ściga się z innym. Kierowca traci panowanie nad kierownicą. Zgrzyt, pisk, płacz, krzyk. Dwie ofiary śmiertelne. I nic już nie można zrobić. Jedna chwila, ułamek sekundy.
Z biegiem lat bardziej analizuję, co się wokół mnie dzieje i niekoniecznie przyjmuję z całym dobrodziejstwem inwentarza. Jestem mniej ufna.Umiem się też skutecznie odgradzać i chronić siebie. Mimo, że jestem bardziej poukładana i rozważna, złagodniałam.  Kiedyś byłam bardziej radykalna i nieprzejednana. Szukam w myślach tej jednej chwili, która miała wpływ na moje życie. Chyba wiodę je jednak spokojnie, monotonnie. Nie przychodzi mi na myśl żadne wydarzenie, które radykalnie zmienilo wszystko wokół mnie. Jestem szczęściarą, czy może odwrotnie?

Sara Gruen " Woda dla słoni"

Dostałam tę książkę kilka lat temu pod choinkę. Zaczęłam czytać i ...odłożyłam. nigdy do niej nie wróciłam. Nakręcono na jej podstawie film. Nie widziałam, ale nagle zapragnęłam książkę dokończyć.Dzisiaj dosłownie przekopałam biblioteczkę, by ja znaleźć. Zaczęłam czytać drugi raz. Jest zachwycająca! Nie wiem, dlaczego wtedy ją porzuciłam.
"Mam dziewięćdziesiąt lat. Albo dziewięćdziesiąt trzy. Jedno z dwóch. Kiedy masz pięć, wiesz o tym z dokładnością do miesiąca. Nawet gdy masz więcej niż dwadzieścia, dobrze znasz swój wiek. Mam dwadzieścia trzy, powiadasz, albo dajmy na to, dwadzieścia siedem. Ale po trzydziestce zaczyna się dziać coś dziwnego. Z początku to tylko drobna przeszkoda, chwila wahania. Ile masz lat? Zaczynasz pewnie, „No, trzydzieści...”, ale naraz milkniesz. Miałeś zamiar powiedzieć trzydzieści trzy, ale to nieprawda. Masz trzydzieści pięć. Potem się martwisz, czy nie jest to początek końca."
W ciągu jednej sekundy zapada się jego dotychczasowy, bezpieczny świat. Miał być weterynarzem, jak ojciec. Został mu do zdania ostatni egzamin. Nie jest w stanie go napisać. Wcześniej dowiaduje się, że w wypadku samochodowym zginęli jego rodzice, traci też dach nad głową, bo ojciec zadłużył dom. Bank zabiera wszystko.

Plamy i plamki.

Słońce zniknęło. Temperatura spadła. Ponoć tylko na chwilkę, ale to zmobilizowało mnie do wyprawy po sklepach. Potrzebuję cienkiej bluzki koszulowej,najlepiej w ciemnym kolorze. Kupiłam kilka białych koszul i wyglądam w nich w pracy przyzwoicie około godziny. Zaraz potem czymś zapaćkam, następnie próbuję czyścić i...plama robi się większa, i większa... Dobrze, że mam w domu odplamiacz Amwaya. Niezastąpiony! Wywabia wszystkie plamy i plamki.
Hurra!Udało mi się nabyć delikatną, czarną koszulową bluzeczkę. Jestem bardzo zadowolona. Nie ma co prawda kołnierzyka i dekolt być może za duży, ale nareszcie będę mogła bez stresu pić w pracy kawę czy zajadać się lodami. Jest co prawda trochę za obszerna, ale nie będę wybrzydzać!
Kupiłam kolejną bluzeczkę. Nie mogłam się oprzeć. Słodka i zabawna.

Dukanowe bułeczki.

Wróciłam do diety. Dzisiaj upiekłam dukanowe bułeczki. Zajadam jeszcze gorące.
Przepis: dwie kostki chudego twarogu, 2 jaja, dwie płaskie łyżeczki proszku do pieczenia, paczka otrąb owsianych-ok. 400 g., czosnek granulowany, zioła suszone, sól. Składniki wymieszać, wyrobić na jednolitą masę.  Formować spore kulki, z góry lekko je spłaszczyć. Wyłożyć na pergaminie na blachę. Piec ok.30 minut.
Już się cieszę na to nasze babskie popołudnie. Wczoraj przygotowałam domownikom jedzenie na wypadek mojego późnego powrotu i ewentualnej niedyspozycji. Postanowiłyśmy dzisiaj plotkować przy winku. Może się lać nawet i strumieniami. A co! Dietę na dzisiaj odwieszam! Cha, cha! Który to już raz?!
Bardzo upalne popołudnie. A ja piję kawę, siedzę i myślę. A co! O spełnianiu się marzeń, o szczęściu, o intuicji i takie tam.. No więc mam marzenie. Malutkie, takie na dzisiaj. Spełni się? Ano zobaczymy... Aha, i o aniołach myślę, bo wczoraj znów doświadczyłam dziwnego uczucia, że ktoś tam w górze nade mną czuwa.
Marzenie nie spełniło się. Trudno. Bywa!
Tydzień zapowiada się pracowicie. Dam radę. Zawsze daję. Tylko wtorek luźniejszy. Na plotkach spędzę. Nieraz potrzebuję takie zwykłego, "babskiego" dnia.
A jaśminy już kwitną.