Przeziębiona.

No i zachorowałam. Tradycyjnie! Jesień od kilku ostatnich lat witam porządnym przeziębieniem. Łykam scorbolamid, rutinoscorbin,wapno, witaminę c. Skutek taki sobie, ale zamierzam pójść w poniedziałek do pracy. Tym bardziej,że nie gorączkuję, choć spadek temperatury ciała do 35,3 stopnia też nie jest dobrym symptomem. Leniuchowałam cały weekend. Dużo spałam.

Vintage...



Ten sklep powstał niedawno. Nawiązuje do stylu vintage. W środku piękne patchworki, liczne latarenki, drewniane drobne meble malowane białą farbą,a następnie stylizowane na stare poprzez ścieranie tejże farby, mnóstwo porcelany. Malutki,ale jakże uroczy sklepik.

Kasztany.

Piękny jesienny dzień. Ciepło i słonecznie.W drodze do pracy zbierałam kasztany. Nie umiem się oprzeć. Z dziecinną radością rozłupywałam zielone jeże.Wrzuciłam owoce do torebki. Dwa cały czas trzymałam w dłoniach. Lubię delikatność i aksamit brązowych skorupek. Myślę,że mają też jakąś moc. Nie bez powodu przecież energoterapeuci zalecają, by rozsypać kasztany pod łóżkiem. Nie rozsypię. Pies!

Kwestia priorytetów.

Popełniam poważny błąd. Powtarzam go wielokrotnie,wciąż i wciąż, może wreszcie nauczę się, że nie należy przykładać swojej miary do innych. Chyba jestem mało elastyczna. Nie kupiłabym sobie nowej torebki, gdyby spłuczka w toalecie wymagała naprawy. Najpierw spłuczka! Ale nie wszyscy muszą myśleć i robić jak ja.Przypomniało mi się pewne zdarzenie. Musiałam coś przygotować wspólnie z koleżanką. Zapraszałam ją do siebie i tam oddawałyśmy się pracy. Żmudnej, dodam. Jednego razu musiałam odwołać zaplanowane spotkanie, ponieważ przypadały wtedy imieniny mojego taty. Rodzice uwielbiali się bawić. Tańce, głośna muzyka nie były jednak sprzymierzeńcem w naszej pracy. Wtedy Anka zaprosiła mnie do siebie. Nie miałam szczególnej ochoty, ale też i wyjścia... Pojechałam do niej. Dodam,że Anka była wtedy wziętą modelką. Zawsze pięknie ubrana i umalowana. Wyobraziłam więc sobie,że jej mieszkanie jest równie piękne. Szok, jakiego doznałam, pozostał we mnie na całe życie. Anka zajmowała wraz z rodzicami i siostrą niewielkie jednopokojowe mieszkanie w bloku. W kuchni zielona lamperia i zniszczony kredens. Podobna lamperia w przedpokoju i łazience. Potwornie ubogo! Siermiężnie. I śliczna Anka w tej norze.
Kwestia priorytetów.

Takie tam...

Lubię mieć ładnie. Czy to próżność? Zastanawiałam się nad tym w drodze na zakupy. Jakie wnioski? Otóż, po pierwsze, ładne dla mnie to nie znaczy wcale ,że obiektywnie ładne. Lubię na przykład świece, mam ich mnóstwo w domu. Zdaję sobie jednak sprawę,że jest ktoś,komu się one nie podobają i by je zwyczajnie wyrzucił. Po drugie, gromadząc wokół siebie to, co mi daje zadowolenie,zwyczajnie moszczę gniazdo. Budowa gniazda to potrzeba, nie zachcianka. A kwiaty w wazonie, które tak bardzo dla mnie ważne? Ubzdurałam sobie kiedyś,że dom to stół nakryty obrusem i kwiaty w wazonie. Pielęgnuję ten obraz do dzisiaj. Mam porządny stół nakryty obrusem i wazon z kwiatami.Może tu jestem nieco próżna. Albo zwyczajnie dobra dla siebie...