Pobyłam trochę za miastem. Dobrze nieraz, choć na chwilkę, zostawić za sobą wieczny zgiełk i przestać się wreszcie spieszyć. Nie bardzo mogłam sobie na to oderwanie pozwolić, a jednak...Fajnie jest zatrzymać się przy kwiatku, kamyku, pstryknąć zdjęcie...zwolnić. Nadal czekam na rozstrzygnięcie w sprawie zawodowej. Zmęczona jestem tym wszystkim, co wokoło mnie.

Po czwarte...

Śliczna, słoneczna pogoda. Tylko, że duszno. Pewnie będzie burza. Usiadłam na chwilkę. Zaparzyłam kawę. Myślę, sił nabieram. Muszę jakoś zaplanować i uporządkować nadchodzące dni. Po pierwsze, rachunki! Trzeba je zapłacić natychmiast. Najlepiej jeszcze dzisiaj. Będę zatem zmuszona pojechać do banku. Po drugie, zakupy! W lodówce widać światło. Zaraz sporządzę listę zakupów. Może zrobię wieczorem gołąbki? Po trzecie, dokończyć sprzątanie. Zostały książki. Trzeba je wyjąć, odkurzyć, ułożyć logicznej jak dotąd. A po czwarte, czekam na rozstrzygnięcie ważnej sprawy, zawodowej.

Nareszcie.


Nareszcie wszystko na swoim miejscu. Wypróbowuję elektryczny piekarnik. Na razie śmierdzi jak zaraza. Coś się tam wypala. Mam dwa razy powtórzyć rozgrzanie piekarnika do temperatury maksymalnej, wystudzenie i wymycie. No to powtarzam. Jak mnie "weźmie" to może i ciasto upiekę!

Czekając na...

Czekam na fachowców od kuchenki. Mają być o 11.00. Daj Boże! Nie chcę spędzić kolejnego dnia czekając na ...Godota. W zasadzie, gdybym nie zbiła zewnętrznej szyby w piekarniku, wszystko by było po staremu, bo najwygodniej niczego nie zmieniać. I tak dobrze,że nie wyznaję zasady "prowizorki są najtrwalsze". Brakującą szybę zastąpiła na jakiś czas sklejka oklejona czarną folią i od biedy, uchodziło. W kuchence można było nadal piec i takie tam. Tyle,że wyglądała paskudnie!

***

Żeby nie było za fajnie, to siedzę nadal w bałaganie. Panowie zjawili się wczoraj ok. 20.45 (pracują do 21.00) i z radością odkryli,że aby zainstalować kuchenkę, trzeba zdemontować nieco zlewozmywak, bo inaczej nie mogą się dostać do zaworu gazu. Zatem przyjadą w piątek ok. 11.00. Mam więc nowa nową lodówkę , stary piecyk i nowy piecyk, i nadal niezdemontowany zlewozmywak. Pan oznajmił,że zdemontuje go gratisowo w piątek. Na nic moje środowe błagania, na nic telefoniczna awantura z dyspozytorem.Kiedy sobie poszli, zajrzałam pod zlewozmywak i mną zatelepało. Trzeba było odkręcić dwa wężyki i odsunąć mebel! Pięć minut pracy! Z tej złości wielkiej sprzątnęłam gruntownie całe mieszkanie. Ledwie się wyprostować mogę, tak mnie po chałupie nosiło! Wyrzuciłam dwa ogromne wory odzieży, nie wiadomo po co trzymanej w szafach. Chciałam je od razu kazać wyrzucić do kontenera, ale zadzwoniła Gośka. Też robi porządek w szafach, mimo,że nie jest klientką "Euro-AGD"! Opowiedziała o kioskarce, która chętnie przyjmie porządną, niezniszczoną, choć na przykład nie bardzo modną odzież. Wozi ją na wieś do bardzo biednej rodziny. Jutro razem odwiedzimy panią z kiosku. No to mam czyściutko, ale nadal bałagan! Sprzęt na sprzęcie! Bardzo mnie to złości. Nie znoszę babrania się godzinami z czymś, co można zrobić w godzinę. Ale cóż. Panowie od AGD myślą inaczej.

Dyrdymały.

Zajęta byłam najpierw psuciem, potem poszukiwaniami nowego sprzętu typu "duże AGD". Wbrew pozorom takie zakupy nie należą do łatwych, choć na pierwszy rzut oka wydaje się,że towaru jest mnóstwo. Zakup lodówki był prostszy. Ograniczały wybór parametry. No i powłoka, bo oba sprzęty maja być w inoxie. "Elektroluks" od razu wpadł mi w oko. Wysokość w miarę odpowiednia, tyle że zamrażalnik na górze. Trudno. Decyzje podjęłam, ale okazało się ,że jedyny egzemplarz, to ten z wystawy. Nie ma innego nawet w magazynie głównym w stolicy. Kupiłam wystawowy. Dostałam nawet rabat w postaci roku gwarancji dodatkowo. Ruszyłam w stronę kuchenek. Tutaj nie umiałam się zdecydować. Podobała mi się "Amica", ale projektant wymyślił ruszt w dziwnym kształcie. Wydawało mi się, że nie jest wystarczająco stabilny i garnki będą spadały. Wybrałam "Mastercooka". Jutro mają przywieźć i podłączyć oba urządzenia. Termin idiotyczny, bo powinnam zapełniać lodówkę na wolne dni, a nie opróżniać, ale trudno. Jakoś damy radę.