Torebki na pocieszenie...

Ostatnio jestem bardzo zmęczona. Zdarza się,że śpię w dzień, a potem w nocy mam problemy z zaśnięciem. Wstaję niewyspana, więc śpię w dzień...i tak w kółko. Dobrze, że mam teraz kilka dni wolnych, no i to przesunięcie zegara. Zbawienna godzina!
Pogoda dzisiaj śliczna. Ciepło i słonecznie. Pojechałam na cmentarz. Sporo ludzi krzątało się przy grobach swoich bliskich.Lubię spacerować po cmentarzu.Cisza i spokój pozwalają na skupienie myśli.No to je skupiałam. Głównie na swoim malkontenctwie. Chyba jesień powoduje,że jestem rozdrażniona, mało co mnie cieszy i takie tam.Próbowałam budować nastrój zakupami, ale mimo,że stałam się w końcu posiadaczką dwóch nowych torebek- tzw. listonoszki i plecaczka, to zły humor mnie nie opuścił. A tak mi się owe torebki marzyły! Szczególnie torebka-plecaczek, bo ja można nosić jako torebkę, a potem wykonać "czary-mary" i ma się plecak! Pochwalę się zakupami. A co!

Wiadomość.

Czekam na ważną wiadomość.Miała nadejść wczoraj. Nie nadeszła. Nie znoszę niesłowności, spóźnialstwa, ale tym razem nie mam na to wpływu. Musze czekać i już. No to tak czekam i czekam, coraz bardziej niespokojna. Nie, żeby losy świata od treści wiadomości, ale zawodowe i owszem. A może też nie..

Sennie.

Dzisiaj rano było bardzo zimno. Rozważałam nawet założenie czapki, ale przez wzgląd na jako taki ład na głowie- zrezygnowałam. Dzień w pracy dłużył mi się niemiłosiernie. Wróciłam do domu i... wskoczyłam pod kołdrę na jakieś dwie godziny. Oznacza to kłopoty z zaśnięciem, rozbabraną sobotę i porzucenie wielkich planów sprzątaniowych, jakie zdążyłam poczynić w związku z weekendem. No cóż. Bywa! Zatem na pewno nie umyję okien, nie posprzątam należycie w kącikach i zakamarkach.

Torebki.

Zapragnęłam nagle torebki. W zasadzie dwóch torebek. Jedna ma mieć kształt raportówki. Prosta, na długim pasku, z ogromną klapką z przodu zakrywająca całą torebkę. Zawsze lubiłam takie torby. Jedną nabyłam kiedyś w sklepie myśliwskim. Była prześliczna! Marzy mi się jeszcze torba-worek- plecak. Potrzebuję nieraz właśnie takiej. Przez środek paska biegnie suwak, który pozwala rozdzielić pasek na dwa i wtedy otrzymuje się plecak. Torebkę mam nadal, ale na plecach, kiedy ręce są zajęte. Widziałam podobną u jednej z pań na wycieczce.
"Torebka kobiety - tajemnica której wciąż
nie mogę zgłębić to jest coś jakby warkocz u komety
do ramienia przywiązany księżyc
W torebce kobiety
klucz do domu tramwajowe są bilety
kłębek planów gotowych do snucia
papierosy albo guma do żucia
portmonetka z maleńkim kasztanem
jakiś kwit zapomniany na amen
dwie pigułki przeciwko migrenie
w buteleczce perfumy "Marzenie"
Torebka kobiety pozostanie dla mnie zawsze tajemnicą
to jest coś jakby warkocz u komety
która właśnie przelatuje nad ulicą
W kobiecej torebce
Jest długopis i pomięte są przylepce
czyjś telefon pisany w pośpiechu
I pomadka czerwona od grzechu
Jest chusteczka bo czasem się płacze
list donikąd bo zgubił się znaczek
I maskotka od kogoś na szczęście
A mnie tak przeczucie szepce ,
że czasami w tej torebce
gdzieś tam na dnie jest schowane
moje zdjęcie..."
Posłuchaj koniecznie!

Naprawdę było ślicznie...


Ale tak to było wczoraj. Dzisiaj zdecydowanie gorzej, zimno i mniej słonecznie.Gotuję rosół. Kiedy zimno i byle jak, wtedy rosół...Nie, nie robię sama makaronu, choć bywało,że zagniatałam ciasto, wałkowałam. kroiłam na cieniutkie paseczki i suszyłam. Nieraz robiłam "lane kluseczki". Ciasto wlewałam na wrzątek przez lejek ,tworzyły się króciutkie makaronowe niteczki.
Zrobiłam też dzisiaj budyń, którego sama nie jadam, ale moi panowie uwielbiają. No więc jesień już na dobre zagościła w mojej kuchni.Rosołu i budyniu nie uświadczysz u mnie latem. Za to jesienią, zimą i owszem.

Sernik wiedeński.

Kruche ciasto:
15 dag mąki
12 dag masła
5 dag cukru pudru
1 całe jajko
Masa serowa:
1,20 kg twarogu
10 jaj
40 dag cukru pudru
30 dag masła
5 dag kaszki manny
bakalie
Wykonanie:
Ser zemleć trzykrotnie, utrzeć z masłem, żółtkami jaj i cukrem na gładką masę; białka ubić na pianę, wyłożyć na masę, dodać kaszę, bakalie zaparzyć wrzątkiem, ostudzić, posypać mąką, dodać do ciasta, masę delikatnie wymieszać.
Piec w nagrzanym piekarniku około 60 minut.
Ja dodaję tylko rodzynki i ,od niedawna, jedno opakowanie "Sernixu".

Refleksyjnie...

Światło świec

Osłonię dłonią
Światło świec
Tak dobre dla nas
Obojga jest
Jesteśmy dawni
Jesteśmy ładni
Przy migotliwym
Świetle świec

Tam się zamyka
Nie sięga wzrok
W głęboką noc
A te szalone ćmy
Woskowe łzy
I ty

Osłonię dłonią
Światło świec
Może je zgasić
Niewielka rzecz
Za głośne słowa
Trzeba od nowa
Zapalać światło
Naszych świec

Tam się zamyka mrok
Nie znany cień
Niepewny krok
A tu łagodny blask
Oświetla stół
I nas

Osłonię dłonią
Światło świec
Od złego wiatru
Trzeba strzec
Żeby świeciło
Na naszą miłość
Osłonię dłonią
Światło świec.

Jonasz Kofta

Poezja Kofty będzie moją lekturą na najbliższe dni. Przytargałam z biblioteki dwa tomy. Nacieszę się wierszami ...

Pracowicie.

Dzisiaj nadganiałam zaległości z całego tygodnia.Najpierw gruntowne sprzątanie, ze zmianą pościeli włącznie i praniem.Obiad na dzisiaj i kilka kolejnych dni- zawsze tak robię. Potem ciasto. Jak ja lubię, kiedy po domu roznosi się zapach pieczonego ciasta. No to się wzięłam i upiekłam. Sernik. Mam znakomity przepis od mojej mamy. Zawsze się udaje. Sernik wiedeński. Piekę go bez spodu, moja mama dodaje spód. Kiedy nastają chłodne, jesienne dni, wtedy tym bardziej lubię , by dom był domem. Zatem stół nakryty obrusem i kwiaty w wazonie, poobiednia kawa z kawałkiem ciasta. Jesienią zapachy mają wyjątkowe znaczenie, te "domowe" głównie. Jakoś tak się człowiek bardziej chce wtulać w dom.I świece lubię wtedy zapalać. Ich blask jest taki kojący. A może to tylko moje odczuwanie...
Troszkę zbyt ciemny. Polukruję i będzie ok. Cukier ukryje niedoskonałości!

Czajnik




Wywołałam wielkie zdziwienie kupując zwyczajny czajnik. W większości domów moich znajomych królują elektryczne czajniki. Takie podgrzewacze bez duszy. Nie wyobrażam sobie, by nie słyszeć w domu cichutkiego pogwizdywania. Ten dźwięk kojarzy mi się z porankiem. Wyskakuję z łóżka, boso biegnę do łazienki, po drodze zahaczam o kuchnię, nastawiam wodę na gaz. Kilka minut i już zapach świeżej kawy roznosi się po całym domu. Takie są moje poranki. Wracam więc do czajnika. Kupuję tylko tradycyjne czajniki z gwizdkiem. W domu rodziców był bez gwizdka. Wielki, pękaty, pokryty czerwoną emalią. Obraz dzieciństwa. Mama krzątająca się po kuchni, ja za stołem grzecznie jedząca kolację, czajnik na kuchence. Nieraz trochę bulgotał, a woda wylatywała z sykiem na płytę kuchenki. Babcia miała wielki jasnoniebieski czajnik. Aż dziw,że tyle obrazów utrwala się w pamięci na zawsze...

Jesiennie...




Śliczne jesienne dni. Cieplutko i słonecznie.Nastrój też w całkowitej harmonii z przyrodą. Troszkę zadumy wprowadziła myśl o zbliżającym się 1 listopada
i konieczność przemyślenia kwiatowych zakupów.W zeszłym roku zamówiłam wiązanki z malutkich białych chryzantem. Poprosiłam o niebieskie dodatki, ale nie do końca byłam zadowolona. Muszę się porządnie zastanowić nad doborem kwiatów. Może goździki? Znicze już kupiłam. Tradycyjnie- białe, duże, w kształcie latarni.