Jutro też jest dzień.

Nie mam dzisiaj dobrego dnia. Od rana jestem mocno poddenerwowana. W takim stanie się obudziłam, by potem konsekwentnie  ten stan podsycać. Z tego też względu na niczym nie mogę się skupić.Kupiłam w kiosku książkę Krystyny Nepomuckiej "Małżeństwo niedoskonałe", by się trochę zrelaksować, ale odłożyłam po kilku zdaniach. Naprawdę nie mam nastroju. No cóż, jutro też jest dzień, jak mawiała...

Trudne sprawy.

Jetem zdruzgotana. Niby wiedziałam,że pije, ale jednak skala tego co się dzieje, nie docierała do mnie. Często o tym rozmawiałyśmy. Uważałam,że owszem, pije zbyt często....
Ale od początku. Zdecydowała się uporządkować w swoim życiu to wszystko, co przeszkadzało normalnie funkcjonować. Nie była to decyzja taka od siebie, życie ją wymusiło,a w zasadzie kłopoty ze zdrowiem.Na pierwszy ogień poszły papierosy. Udało się. Nadal jednak piła. I to dużo!  Boże, jaka ja jestem naiwna! Niczego nie zauważałam! Przez tyle lat! Że spała w dzień? No cóż! I mnie się zdarzało,że padałam z nóg i krótka drzemka potrafiła zdziałać cuda. W każdym razie nadal ostro piła i drżała jednocześnie o swoje zdrowie.Trafiła w krótkim czasie dwa razy do szpitala. Najpierw-zawał, potem- napady histerii. Skąd histeria? Ano stąd,że przeholowała z alkoholem i drżała o serce. Kilka dni temu postanowiła sobie pomóc. Wiedziałam,że ma wizytę u psychologa. Myślałam jednak,że nie radzi sobie z emocjami na skutek zawału. Zadzwoniła do mnie jeszcze z gabinetu psychologa. Prosiła, bym za godzinę była u niej. Byłam. To miał być pierwszy krok terapii. Opowiedziała mi o swoim nałogu. Słuchałam. Nie przerywałam. Wróciłam do domu załamana. Nie wierzę,że sama, nawet z pomocą psychologa, da sobie radę.Tyle lat doskonale się kamuflowała i jest w tym mistrzem! Godzi wszystko! Alkohol, obowiązki zawodowe i domowe!

Sobota całkiem zimowa.

Zimno i sypie śnieg. Nie chce się nosa z domu wytykać. No to nie wytykam! Tym bardziej,że nie jestem jeszcze zupełnie zdrowa.Sprzątnęłam wszystkie świąteczne dekoracje, ale pozostawiłam choinkę. Lubię wieczory w blasku jej światełek. W tym roku świeci kolorowymi lampkami. W sumie jest ich 400, choć choinka nie jest wielgachna.Za oknem bez zmian. Sypie!

***

Pamiętam, kiedy tak bardzo chciałam stać się posiadaczką białych, sportowych butów. Fajne były i drogie, a priorytety w dziedzinie wydatków skrajnie inne. W końcu je kupiłam. Byłam wniebowzięta. Śliczne, ciemnoniebieskie spodnie, sweter w poprzeczne pasy białe, błękitne i granatowe i zwieńczenie stroju- te buty! Jaka ja byłam szczęśliwa. Przeglądałam się w lustrze i przeglądałam. Dzisiaj rzadko miewam takie stany bezgranicznego szczęścia. A już na pewno nie z powodu nabycia czegoś materialnego. Szkoda. To wcale nie było źle, gdy rzeczy sprawiały tyle radości. Czekało się na nie jakiś czas, a kiedy nastał dzień spełniania marzeń, świat stawał się taki ciepły, taki doskonały! Nie doświadczam już tego.

***

Od wczoraj śnieg. Najpierw trochę poprószyło. Potem, z godziny na godzinę zaczęło go przybywać. Rano było już całkiem biało.Nadal pada. Lubię, kiedy za oknami jest biało. Tym bardziej,że nie muszę nigdzie wychodzić. Martwię się trochę o siebie. Nie jestem zdrowa. Nie,żeby jakaś poważna choroba, ale suchy kaszel, trochę kataru i ogólnie jakoś niefajnie.Nafaszerowałam się uderzeniową dawką witaminy C. Zaraz wezmę rutinoscorbin. Brałam tez ibuprom zatoki, bo od rana boli mnie głowa. Pomogło na trochę. Ból wraca.

Urodziny.

W piątek mama ma urodziny. Okrągła data! Nie wypada więc wręczyć kapci czy takich tam. Co wobec tego?Wyprzedziła mnie siostra kupując zegarek. Nie mam jej tego za złe. Byłam pierwsza kupując zegarek tacie! No więc łaziłam po sklepach i łaziłam, i łaziłam i...nic. Wczoraj postanowiłam podjąć decyzję i wrócić do domu z prezentem.Kupiłam!!! Drobna złota bransoletka- łańcuszek. Zamówiłam też tort i kwiaty. Tydzień mam bardzo absorbujący i w poniedziałek i wtorek raczej nie wrócę z pracy przed dwudziestą, dlatego tak się cieszę,że prezent już mam.


Kula




Robiłam zwykłe, spożywcze zakupy i nagle mój wzrok przykuła ta kula. Wiem, wiem, tandeta, kicz! Cóż z tego? Dla mnie to czar dzieciństwa. Oczywiście, że kupiłam! Potrząsam nią od czasu do czasu i wpatruję się w śnieg.


Trzynastka.

No i mamy nowy rok. Nie bardzo lubię wszelkiej maści trzynastki, więc nie bardzo wiem, jak się odnieść do daty- 2013. Jedno wiem. Szczęśliwsze dla mnie są lata nieparzyste. Sylwester spędziliśmy spokojnie, ze sobą. To był bardzo dobry pomysł, bo po przebytej chorobie nie bardzo się nadawaliśmy do czegokolwiek.Dzisiaj nadal nabieramy sił. Od jutra już trzeba pełnego zaangażowania.