Poranek.

Obudziłam się wcześniej niż zwykle. Mam jeszcze godzinę do wyjścia na siłownię. Chciałam nawet odpuścić sobie to wyjście,ale...No właśnie. Za dużo ostatnio sobie odpuszczam. Nadmiar taryfy ulgowej nikomu nie służy. Mnie też nie.

Poniedziałek.

Jeszcze chwila w łóżku pod cieplutką kołdrą, a potem kolejny tydzień. I znowu kołowrotek. Wszystko w biegu. A spraw do załatwienia nagromadziło się mnóstwo. Trzeba to jakoś poukładać, ogarnąć. W pierwszej kolejności zakupy. Muszę zrobić zapasy, bo prawie wszystko się pokończyło. Zaraz potem porządki, które zaniedbałam w poprzednim tygodniu. No cóż, czas wstawać!

Coraz cieplej.

Wreszcie mróz ustępuje. Już nie minus 18. Nadal na minusie,ale zdecydowanie cieplej. Zaniechałam zatem poszukiwania rękawiczek typu "łapki",choć muszę mieć taki zakup na uwadze.
Za oknem śliczne słoneczko. Nadzieja na wiosnę. Pewnie nadejdzie niebawem. W końcu już marzec.