Lubostroń.







LUBE SERCU USTRONIE
Adam Paczuski



Położony zaledwie kilkanaście kilometrów od Bydgoszczy klasycystyczny pałac w Lubostroniu jest nie tylko zabytkiem architektury, ale i pamiątką po możnym i wpływowym rodzie Skórzewskich, który miał tam swą siedzibę.

Lubostroń to jeden z obiektów, które położone na uboczu od ruchliwych szlaków, nadal czekają na swych odkrywców. Zmieniający się od czasów wojny użytkownicy, postępująca degradacja, a następnie remonty, spowodowały, że lubostroński pałac długo nie był obecny na szlakach turystycznych. Dziś, kiedy rodowa siedziba Skórzewskich wróciła do swej dawnej świetności, warto zjechać z drogi ze Żnina do Bydgoszczy, aby zobaczyć ten piękny zabytek polskiego klasycyzmu. Powstał w czasach nadzwyczaj burzliwych – tuż po abdykacji króla "Stasia" i upadku Pierwszej Rzeczypospolitej – jako gniazdo dla rodu, który odgrywał wówczas duże znaczenie w Wielkopolsce i całym zaborze pruskim. W Lubostroniu historia przemawia nie tyle pomnikami bohaterów, wielkimi obrazami czy inskrypcjami, lecz poprzez atmosferę miejsca, tworzoną przez milczące zdawałoby się mury i kolumny chroniące nikłe ślady po właścicielach.
Pałac zbudowano w latach 1795–1800 na zamówienie młodego wielkopolskiego arystokraty Fryderyka Skórzewskiego. Zauroczony krajobrazem nadnoteckich łąk w dobrach swego ojca, przemianował odziedziczone po nim Piłatowo na Lubostroń. Nazwa posiadłości nawiązywała do "sercu lubego ustronia". Miało być to miejsce ucieczki od zgiełku wielkiego świata. Zamiar fundatora oddaje tablica umieszczona przez niego na portalu lubostrońskiego pałacu, z cytatem z "Georgik" Wergiliusza: "Hic secura quies et necesia fellare vita" (Tu bezpiecznie przed niebezpieczeństwami życia). Historia jednak nie zawsze pozwoliła jego mieszkańcom cieszyć się spokojem.
Ojciec założyciela Lubostronia Franciszek Skórzewski wprawdzie piastował godność generała wojsk koronnych, ale pozycję i majątek zawdzięczał swej nieprzeciętnej małżonce Mariannie z Ciecierskich. Ta pochodziła z rodziny skoligaconej z możnymi rodami Krasińskich, Gembickich i Grudzińskich. Natura obdarzyła ją nie tylko urodą i wdziękiem, ale także nieprzeciętną inteligencją, zdolnościami literackimi i naukowymi oraz zmysłem organizacyjnym. Dziś z pewnością zasługiwałaby na miano "kobiety niezależnej".
Marianna, która w młodym wieku, tuż po pobycie w szkole klasztornej, została wydana za starszego od siebie o 20 lat Franciszka Drogosława Skórzewskiego, szybko zadbała o własną pozycję, i to nie tylko majątkową. Pamiętnikarze pisali o jej małżeństwie, że "w tem stadle kądziel bezwzględnie przewodziła nad mieczem". Panna Ciecierska wniosła Skórzewskiemu znaczny posag, jednak w intercyzie zagwarantowała sobie wpływ na dysponowanie majątkiem, na który składały się m.in. dobra margonińskie, szubińskie i łabiszyńskie. Po urodzeniu generałowi dwóch córek uznała, że dopełniła swych obowiązków wobec rodziny, i zajęła się własną edukacją, pobierając kosztowne nauki u najlepszych korepetytorów. Głodna wiedzy, postanowiła (pod pretekstem "zasięgnięcia porady u tamtejszych lekarzy") wyjechać do Berlina, który uchodził wówczas za europejskie centrum nauki i kultury. Do rezydencji Hohenzollernów w Sans Souci ściągali na zaproszenie Fryderyka II luminarze kultury, budując opinię "króla-filozofa". Król Prus szybko zwrócił uwagę na młodą, oczytaną i zamożną Polkę. "Bawi tu pewna hrabina polska, nazywa się Skórzewska; jest to swego rodzaju osobliwość. Ta kobieta ma wyraźne zamiłowanie do nauki. Umie po łacinie, grecku, francusku, włosku i angielsku. Przeczytała w każdym z tych języków wszystkich autorów klasycznych i zna ich dobrze. Benedyktyńska dusza zamieszkuje jej ciało, przy tem ma dużo dowcipu, a wadzi jej tylko trudność wysłowienia się w języku francuskim, którym nie włada jeszcze tak swobodnie jak swą inteligencją. Odgadniesz, czy tak zalecona dobrze była przyjętą. Potrafi rozmawiać logicznie i wnioskować a wolna jest od płochości kobiecej. Zdumiewa to, że ukształciła się sama bez żadnej pomocy. Oto przez trzy zimy obcuje w Berlinie z ludźmi nauki, idąc za nieodpartą skłonnością, która ją pociąga. Podaję ją za wzór wszystkim naszym niewiastom, którym o wiele łatwiej byłoby kształcić się, niźli tej Polce" – napisał Fryderyk II w jednym z listów do Woltera w 1767 roku. Pean ku czci Skórzewskiej był tym bardziej zdumiewający, że największy z Hohenzollernów nie ukrywał swej niechęci do płci przeciwnej. Po Berlinie zaczęły więc krążyć plotki o królewskim romansie, które nasiliły się, kiedy Marianna urodziła syna. Nadano mu imię Fryderyk, a do chrztu 29 września 1768 roku trzymał go sam król Prus, a w ceremonii wzięła udział cała rodzina monarchy. "Stary Fryc" obsypywał Mariannę i jej syna licznymi łaskami. Skórzewscy otrzymali m.in. tytuł hrabiowski. Marianna Skórzewska stała się osobą wpływową, której salony gromadziły wybitnych Polaków. Należał do nich Józef Wybicki, który pisał o jej berlińskim życiu: "Jeżeli dworowi i uczonym znaną była z przyjemnego tonu i talentów, powszechność ją znała z okazałości, z jaką w kraju ekonomicznym żyła i dom swój utrzymywała". Hrabina Skórzewska związała się z obozem przeciwników Czartoryskich i króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Kiedy doszło do zawiązania konfederacji barskiej i jej mąż czynnie zaangażował się w walki z oddziałami rosyjskimi, Marianna pośredniczyła w rozmowach między konfederatami i Fryderykiem II. Ten jednak ani myślał ulegać w sprawach politycznych wdziękowi "sawantki z Margonina". Dopiero kiedy Franciszek Skórzewski na czele wielkopolskich konfederatów poniósł w grudniu 1770 roku klęskę pod Kcynią, Fryderyk II polecił swemu rezydentowi w Warszawie, by wyjednał u ambasadora rosyjskiego gwarancję ochrony dóbr Skórzewskich. Wkrótce jednak zamieszana w dworskie intrygi Marianna musiała opuścić Berlin. "Prowadziła dom otwarty w pogranicznym Drezdenku, przyjmując co znakomitszych uchodźców z Polski i dyplomatyzując z okupującym poznańskie gen. Rönne’m. Zdołała nawet ocalić życie wielu konfederatom, których Moskale zamiast zabijać godzili się odstępować Prusakom do ich wojska" – pisał historyk Adam .M. Skałkowski.
Dobrą opinię patriotki Marianna Skórzewska straciła jednak zupełnie podczas pierwszego rozbioru Polski. Kiedy okazało się, że jej dobra nie znajdą się w części Wielkopolski i Pomorza przyznanej Prusom, przerażona perspektywą zemsty ze strony Rosjan, Marianna udała się do urzędników wytyczających kordon graniczny z Rzeczpospolitą i błagała o włączenie jej dóbr do Prus. Prosiła nawet Fryderyka II, "by włości jej pod berło swe dobroczynne zabrał", wskutek czego straciła szacunek u współziomków, w tym nawet u przychylnego jej Wybickiego. Po śmierci męża w 1773 roku Skórzewska oddała zarząd nad majątkiem tajnemu radcy pruskiego króla Franzowi von Brenckenhoffowi. Tradycja wiąże postać hrabiny z inicjatywą budowy Kanału Bydgoskiego, który miał też osuszyć ziemie należące do jej rodziny. Scenę przedstawiającą Mariannę, gdy prezentuje Fryderykowi II plany budowy kanału, jej syn kazał później umieścić wśród stiukowej dekoracji kolumnowej sali pałacu w Lubostroniu. Marianna Skórzewska zmarła na gruźlicę w 1773 roku w wieku zaledwie trzydziestu kilku lat. Zgodnie ze swą wolą została pochowana w berlińskim kościele św. Jadwigi. Koronowany przyjaciel i protektor obiecał opiekować się jej dziećmi, które po starannej edukacji miały być lojalnymi poddanymi Prus.
Mimo królewskiej protekcji i wychowania w berlińskim Pupillum Collegium młody dziedzic majątku Skórzewskich nie zapomniał o swym polskim pochodzeniu. Rodzinie matki udało się go wywieźć potajemnie z Berlina i umieścić w warszawskim Collegium Nobilium, gdzie odebrał lekcję polskiego patriotyzmu. Jednocześnie Fryderyk, uczuciowo silnie związany z matką, chciał bronić jej dobrego imienia. Dowodem przywiązania może być obraz, jaki w 1787 roku zamówił u Józefa Walla. Na płótnie wraz z zarządcą swych dóbr Maciejem Grabowskim ogląda plany posiadłości, a wszystkiemu patronuje ustawione na cokole popiersie matki młodego magnata. Prawdopodobnie chciał w ten sposób upamiętnić moment przejęcia pełni władzy nad majątkiem odziedziczonym po rodzicach. Młody Skórzewski unowocześnił i rozbudował posiadłość, budując także pałac, który od tej chwili miał być rodową siedzibą Skórzewskich. Zatrudnił renomowanych artystów – architekta Stanisława Zawadzkiego (absolwenta rzymskiej Akademii św. Łukasza, byłego architekta Wojsk Koronnych i budowniczego Komisji Edukacji Narodowej), rzeźbiarza Michała Ceptowicza oraz malarzy – Franciszka i Antoniego Smuglewiczów. Dzięki nim w Lubostroniu stanął bodaj najbardziej na północ wysunięty tej klasy obiekt polskiego klasycyzmu. Główną inspiracją twórców była słynna Villa Rotonda pod Vicenzą, zaprojektowana przez Andreę Palladio. Lubostroński pałac otoczono zachowanym do dziś wspaniałym czterdiestohektarowym parkiem w stylu angielskim z unikatowym drzewostanem. Do budowy pałacu Zawadzki użył odkupionych elementów przygotowanych dla warszawskiej Świątyni Opatrzności Bożej, która miała być wotum za uchwalenie Konstytucji 3 Maja. Stamtąd pochodzą m.in. bazy i głowice wielkich kolumn podpierających centralnie położoną salę rotundową, ozdobioną stiukowymi płaskorzeźbami przedstawiającymi wydarzenia historyczne. Ich program ikonograficzny jest bardzo ciekawy, gdyż ukazuje nie tylko przewagi militarne (bitwy pod Płowcami i Koronowem), ale i pokojowe stosunki pomiędzy Polakami a Niemcami (wspomniana prezentacja planu Kanału Bydgoskiego oraz spotkanie królowej Jadwigi z Krzyżakami w Inowrocławiu).
Spadkobierca Marianny starał się zmazać niesławny postępek matki z czasów pierwszego rozbioru. Do życia politycznego włączył się w czasach Księstwa Warszawskiego. Z nadania Napoleona służył krajowi jako prezes departamentu bydgoskiego, a jego syn Heliodor, będąc adiutantem gen. Stanisława Fiszera, a następnie ks. Józefa Poniatowskiego, odznaczył się pod Smoleńskiem i pod Lipskiem, zyskując krzyż Legii Honorowej i Virtuti Militari. Także w wystroju pałacu w Lubostroniu nie brakuje wielu, jak na chrześniaka "Wielkiego Fryca" i poddanego Hohenzollernów, polskich akcentów patriotycznych. Wspaniały, złożony z wielu gatunków drewna parkiet sali rotundowej ozdabiają herby Rzeczpospolitej Obojga Narodów – Orzeł i Pogoń, a we wnętrzach pałacowych widniały podobizny polskich królów oraz wybitnych hetmanów. I choć rodzina Skórzewskich nigdy już nie doszła do takiego znaczenia jak za czasów "mądrej Marianny", to jednak dobrze zapisała się w historii tych ziem. Członkowie tego rodu walczyli w powstaniu listopadowym, podczas Wiosny Ludów, powstaniu styczniowym i w końcu w powstaniu wielkopolskim. Podczas tego ostatniego, dawny oficer elitarnego pułku kirasjerów hr. Zygmunt Skórzewski zalał należące do jego dóbr nadnoteckie łąki, unieruchamiając niemieckie wojska na linii Noteci i przyczyniając się do sukcesu powstania. Sam Lubostroń, który przez ponad wiek był siedzibą rodu, gościł w swych murach wybitne osobistości z kraju i zagranicy (bywał tu m.in. minister spraw zagranicznych Napoleona Talleyrand, poeta Wincenty Pol i prezydent Ignacy Mościcki). Pod opieką Skórzewskich wychowywał się tu poeta Stefan Garczyński. Ostatnia właścicielka Lubostronia hrabina Maria Skórzewska opuściła swe rodowe gniazdo w 1939 roku, zabierając co cenniejsze przedmioty z bogatej kolekcji sztuki. Uratowała je w ten sposób przed grabieżą. Dziś potomkowie Marianny Skórzewskiej żyją rozsiani po świecie od Australii aż po USA i Francję.
Lubostroń tymczasem przeżył trudne chwile w czasach wojny, a następnie kolektywizacji. Pałac zajmowali najpierw żołnierze Wehrmachtu, potem aktywiści ZMP, urlopowicze FWP, a wreszcie miejscowy PGR. Kiedy ten ostatni zbankrutował, pod młotek poszły zastawione w bankach pałacowe meble. Sam pałac uniknął dewastacji tylko dzięki zdecydowanym działaniom miejscowych władz i służb konserwatorskich. Obecnie jest siedzibą Badawczo-Rozwojowego Centrum Rehabilitacji Społecznej, Sztuki i Animacji Osób Niepełnosprawnych. W pałacowych stajniach mieści się teraz restauracja, a w oficynach pokoje hotelowe. Pałac, park, oficynę, stajnie, wozownie i stylowy Domek Ogrodnika starannie odrestaurowano. Kunszt konserwatorów uhonorowano pierwszą nagrodę w konkursie na Najlepszego Użytkownika Obiektu Zabytkowego. Do Lubostronia można dojechać autobusem z Bydgoszczy lub Żnina i Łabiszyna. Odwiedzających pałac powita wypisana na rozkaz syna "mądrej Marianny" łacińska inskrypcja nad głównym wejściem: "SIBI, AMICITIAE ET POSTERIS" (Sobie, przyjaciołom i potomnym).Tyle artykuł.
Dla mnie to miejsce jest szczególne, chyba ze względu na to,że tam sięgają moje korzenie, po kądzieli. Zresztą, nie rozwiązałam do końca fenomenu niezwykłości Lubostronia. Po prostu czuję się tam nadzwyczajnie, wyciszona, uspokojona. Wracam napełniona dobra energią i starcza mi ona na długo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz