Niedługo wiosna.

Już niedługo wiosna. Czuć ją coraz bardziej w powietrzu. Rankiem słychać nieśmiały jeszcze, ale jednak- świergot ptaków. Kupiłam pęk drobnych goździków. Lubię kwiaty w wazonie.Czas też przejrzeć wiosenną garderobę.Przydałoby się coś nowego.

A dzisiaj WALENTYNKI.

On- wysoki, przystojny, ekonomista, niegdyś polityk. Zawsze umiał się ustawić "z wiatrem". Szczęściarz. Ona- śliczna, wykształcona, bez wiary w siebie.Poznał ją, kiedy miała 17 lat i tak osaczył sobą, pewnie też zauroczył, że po maturze, bez chwili wahania stanęła na ślubnym kobiercu. On pracował i utrzymywał dom. W swej hojności pozwolił jej na studiowanie. Pozwolił też, by dom całkowicie spoczął na jej barkach. On robił karierę. Ona była wzorową żoną, szybko- matką, studentką. Nie, nie wg niego. Dla niego nigdy nie była dostatecznie dobra, w niczym. Wierzyła,że jak się bardzo postara, będzie wreszcie dostrzeżona. Chyba za mało się starała. Nawet, kiedy dorabiała na wybiegach, by nie być tak całkowicie pasożytem. Śliczną była modelką. O urodzie Krzysi z filmu "Pan Wołodyjowski". Jemu się nie spodobała nigdy. Ale była bardzo pożyteczna. Uległa, cichutka. Dobrze prowadziła dom. Tam zawsze był obiad i ciasto, w szafie wyprasowane koszule i uśmiech na coraz bardziej zmęczonej twarzy.
Przegadałyśmy dzisiaj 4 godziny. Wreszcie chyba zmądrzała. Choć nadal się waha.Nie popychałam. To zbyt ważne decyzje.

Dom z zasadami.

Niedawno próbowałam przekonać syna, by nie eksponował i tak bardzo wyraźnie nie artykułował swojego dość radykalnego stanowiska, bo nieraz koszty są zbyt wysokie. Usłyszałam, że twarz ma się jedną i on , jak dotąd, patrząc w lustro zawsze spotyka tam człowieka. Chciałby, żeby tak było zawsze i dlatego, chociaż mnie wysłuchał, nie przyjął do wiadomości.Dodał jeszcze, że pochodzi z domu, w którym zawsze były zasady i uśmiechnął się przy tym szeroko. Przyjęłam zasadniczy wyraz twarzy. ;)

***

Dwa zdarzenia bardzo wpłynęły na moje działania podczas tego tygodnia. Pierwsze, to książka pt. "Ołówek".
Jestem pod wrażeniem autorki "Ołówka". Powieści jeszcze nie znam, ale nabędę pozycję podczas wizyty w empiku. Szukałam w necie informacji o książce i autorce, i weszłam na blog
http://chcebyczyckochac.bloog.pl/.
Zainteresowanym polecam ten link.Pamiętam pierwsze informacje na temat tej książki. Znajoma opowiadała,że siostra "popełniła" powieść i lada dzień być może ukaże się drukiem.Wiedziałam, że debiut, ale cóż...teraz tyle osób debiutuje.Informację przyjęłam z entuzjazmem, ale bez wielkiego zainteresowania. To był błąd. Jestem pod wielkim wrażeniem heroizmu pisarki!
O drugim zdarzeniu może kiedyś tez opowiem. Wstrząsnęło mną równie mocno.

***


Za oknem zima! Na termometrze minus siedemnaście stopni. Brr... Nie chce się nosa wytknąć na zewnątrz. Zakopałam się rankiem w kołdrach i oglądałam telewizję. Rzadko to robię, bo nie jestem fanką przekazu obrazem, jednak dzisiejszy poranek był naprawdę sympatyczny. Nie muszę się dzisiaj z niczym spieszyć. Obiad ugotowałam wczoraj. Tylko obrać ziemniaki i można zasiadać do stołu. A`propos stołu. Ten mebel jest w domu niezbędny! Lata siedemdziesiąte ubiegłego wieku wykreowały ławę. Ta miała zastąpić stół. Zasiadał więc człek za ławą i zgięty w pół usiłował zjeść posiłek Mordęga! Mam w domu dwa porządne stoły. Kuchenny i w pokoju. Oba drewniane! Ten w kuchni nierozkładany i węższy niż zazwyczaj bywają stoły, ale jest. Do tego dwa porządne krzesła i jeden taboret. Lite drewno, rzemieślnicza robota.Trochę toporne, ale takie właśnie je lubię.