"Umysł zniewolony"

Nie spodziewałam się, że za pomocą ruchu, gestu można tyle przekazać. Byłam na balecie. Nie jest to moja ulubiona sztuka. Byłam oszołomiona. Spektakl zakończyła owacja na stojąco. Treść luźno dość nawiązywała do utworu Czesława Miłosza. Warto zobaczyć.

Poranek.

Obudziłam się wcześniej niż zwykle. Mam jeszcze godzinę do wyjścia na siłownię. Chciałam nawet odpuścić sobie to wyjście,ale...No właśnie. Za dużo ostatnio sobie odpuszczam. Nadmiar taryfy ulgowej nikomu nie służy. Mnie też nie.

Poniedziałek.

Jeszcze chwila w łóżku pod cieplutką kołdrą, a potem kolejny tydzień. I znowu kołowrotek. Wszystko w biegu. A spraw do załatwienia nagromadziło się mnóstwo. Trzeba to jakoś poukładać, ogarnąć. W pierwszej kolejności zakupy. Muszę zrobić zapasy, bo prawie wszystko się pokończyło. Zaraz potem porządki, które zaniedbałam w poprzednim tygodniu. No cóż, czas wstawać!

Coraz cieplej.

Wreszcie mróz ustępuje. Już nie minus 18. Nadal na minusie,ale zdecydowanie cieplej. Zaniechałam zatem poszukiwania rękawiczek typu "łapki",choć muszę mieć taki zakup na uwadze.
Za oknem śliczne słoneczko. Nadzieja na wiosnę. Pewnie nadejdzie niebawem. W końcu już marzec.
Na dziewiątą jadę na siłownię. Lubię trochę pobiegać rano. Potem muszę się wziąć za obiad. Nie przygotowałam wczoraj. No i prasowanie, które wielką stertą zalega od kilku dni. Pracowita niedziela.

Bez nadziei.

Obudziłam się wcześnie i od razu do internetu. Co z akcją naszych himalaistów? Cały czas miałam nadzieję,że uda im się uratować Tomasza Mackiewicza. Ale, niestety. Fatalne warunki nie pozwalają na wznowienie działań. Jestem mocno przygnębiona.

Sobota.

Już po siłowni. Lubię tak rozpoczynać dzień. Nie szaleję. Głównie bieżnia,nieraz rowerowe czy orbitrek. I tyle. Zajmuje mi to godzinę. Niewiele,a korzyści sporo.

Mrožny poranek.

Jeszcze mogę 20 minut poleniuchować. No to leżę i myślę. Za oknem minus pięć. Mimo wszystko pojadę na siłownię. To dobry sposób na rozpoczęcie dnia. Obiad w zasadzie mam, więc żadnej wymówki nie znajdę. Szkoda,że jutro poniedziałek. Jestem zmęczona i nie chce mi się iść do pracy. Przytłacza mnie myśl o kolejnym tygodniu kołowrotu.