Znów je upiekłam. Przechodzę na dietę! Przepis i wykonanie bardzo proste. Bułeczki zaś smaczne. Polecam.
Należy dwa opakowania otrąb/ ok. 200 gramów/ wymieszać z dwiema kostkami
chudego twarogu / 400 gramów/, dodać dwa całe jajka, mielony czosnek,
sól i przyprawy do smaku. Do tego wsypać 2-3 łyżeczki proszku do
pieczenia. Uformować bułeczki. Piec ok. 40 minut w temperaturze 200- 150
stopni.
Encyklopedia.
Pogoda iście jesienna. Pada i dość chłodno. Wybieram się do księgarni,
więc pewnie zmoknę. Wczoraj wyczytałam w internecie,że dzisiaj pojawi
się w księgarni pierwszy tom bydgoskiej encyklopedii w nakładzie 2000
sztuk. Nakład nieduży, dlatego wolę od razu kupić. Schowam na prezent
podchoinkowy. Mąż uwielbia książki o naszym mieście. W grudniu będzie,
jak znalazł.
Piątek trzynastego.
Niby nie wierzę w przesądy, ale... Na razie dzień zapowiada się zwyczajnie. Śniadanie zjedzone w pośpiechu, sporządzony na prędce spis koniecznych zakupów, enigmatyczny plan dnia, niezbyt zresztą przeładowany. Dzień jak każdy. Przejrzałam jeszcze kalendarz w komórce, na szczęście żadnych zadań na dzisiaj. Tylko dwa przypomnienia.Usunęłam je od razu, bo przecież już swoją funkcje spełniły. Sygnałem dla kalendarza jest melodia z "Koziołka Matołka". Trudno jej nie usłyszeć. W pracy budzi śmiech, podobnie jak melodia telefonu- "Reksio". Przynajmniej zawsze udaje mi się wyłowić uchem sygnały z mojej komórki! Już prawie 16.00. Nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło. Nawet obiad uniknął przypalenia. Tylko pogoda się zmieniła. Jest słonecznie, ale dość chłodno.
No i nie wydarzyło się nic!
No i nie wydarzyło się nic!
Stół.
W każdym domu powinien być stół. Nie jakaś tam ława czy jakaś inna namiastka. Po prostu stół! Mój jest nakrywany obrusem. Lubię tez stawiać kwiaty w wazonie. Nawet całkiem malutkie kwiateczki. Drugi, porządny stół mam w kuchni. Stolarz go zrobił. Jest dość toporny, ale taki właśnie chciałam. Z grubych sosnowych desek. Na tym kuchennym już życie odcisnęło swoją historię. A to wgniecenie, bo zapomniałam podłożyć podkładkę, kiedy rozbijałam mięso, a to kilka drobnych zadrapań, a to ... zresztą.. w sumie nieważne..kuchenne historie!
Wyprzedaże.
Wczoraj, mimo upału, wybrałam się do galerii. Motywacją były
wyprzedaże. Nie potrzebowałam tak naprawdę nowej odzieży, ale możliwość
kupienia czegoś fajnego za małe pieniądze jest kusząca.Polecam wyprawę
do sklepów. Wczoraj stałam się szczęśliwą posiadaczką sportowej lekkiej
kurtki na niepogodę
(99 zł zamiast 269 zł) oraz wizytowej bluzki z długim rękawem (35,99 zamiast 119 zł). Towaru w bardzo przystępnych cenach jest naprawdę dużo.
(99 zł zamiast 269 zł) oraz wizytowej bluzki z długim rękawem (35,99 zamiast 119 zł). Towaru w bardzo przystępnych cenach jest naprawdę dużo.
No to pa, idę w real!
Zdarza mi się w necie czytać,że "nie ma jednak jak real" i takie tam. Dziwne to stwierdzenie i jakoś mnie nie przekonywało. Puszczałam mimo uszu,bo i argumentów obalających tezę nie miałam. Nie szukałam w sumie... aż zdarzyło mi się poczytać na temat młodzieży i roli internetu w ich życiu. Co się okazuje? Otóż staranne oddzielanie wirtual -real nie ma w ich przypadku większego sensu. Te dwa światy tak się przenikają,że są już całkiem spójne. Młodzi ludzie spotykają się, dajmy na to, w szkole. Potem wracają do domów. Po drodze umawiają się na określoną godzinę w necie. Razem odrabiają lekcje, grają w gry, rozmawiają. To nie jest osobny świat.Trochę inaczej wygląda to w moim przypadku. Nie dorastałam z myszką w ręku, dlatego komputer aż tak się ze mną nie zasymilował. Ze wszystkiego, czym internet dysponuje, to tylko skype używam na wzór młodego pokolenia.Zdarza mi się rzucić: " Spieszę się, dokończymy wieczorem na skype". Zaraz, mam na swoim koncie doświadczenia z e-learingu i co ciekawe, też nie przychodziło mi wtedy do głowy, że to jest coś nierealnego. Uznałam za jak najbardziej realne i wcale niegłupie. Inaczej jest z czatem. Weszłam na czat jako obca. Inni też byli obcy. Dzisiaj są mniej obcy, ale nie kusiło mnie, by powiększać krąg znajomych. I to było na tyle!
Ale upał!
Nie wierzyłam,że zrobi się aż tak ciepło.A jednak. Nawet nocne i poranne burze nie zdołały znacząco ochłodzić powietrza.Jest w tej chwili nie do wytrzymania. Wysoka temperatura i parno. Wilgotność powietrza jest szczególnie uciążliwa. Dobrze,że wczoraj zmusiłam się do gotowania. Upiekłam żeberka, przygotowałam galaretkę z truskawkami. Z gotowaniem zupy się powstrzymałam. Miała być kalafiorowa, ale jest zbyt gorąco.
Subskrybuj:
Posty (Atom)