Zdarza mi się w necie czytać,że "nie ma jednak jak real" i takie tam. Dziwne to stwierdzenie i jakoś mnie nie przekonywało. Puszczałam mimo uszu,bo i argumentów obalających tezę nie miałam. Nie szukałam w sumie... aż zdarzyło mi się poczytać na temat młodzieży i roli internetu w ich życiu. Co się okazuje? Otóż staranne oddzielanie wirtual -real nie ma w ich przypadku większego sensu. Te dwa światy tak się przenikają,że są już całkiem spójne. Młodzi ludzie spotykają się, dajmy na to, w szkole. Potem wracają do domów. Po drodze umawiają się na określoną godzinę w necie. Razem odrabiają lekcje, grają w gry, rozmawiają. To nie jest osobny świat.Trochę inaczej wygląda to w moim przypadku. Nie dorastałam z myszką w ręku, dlatego komputer aż tak się ze mną nie zasymilował. Ze wszystkiego, czym internet dysponuje, to tylko skype używam na wzór młodego pokolenia.Zdarza mi się rzucić: " Spieszę się, dokończymy wieczorem na skype". Zaraz, mam na swoim koncie doświadczenia z e-learingu i co ciekawe, też nie przychodziło mi wtedy do głowy, że to jest coś nierealnego. Uznałam za jak najbardziej realne i wcale niegłupie. Inaczej jest z czatem. Weszłam na czat jako obca. Inni też byli obcy. Dzisiaj są mniej obcy, ale nie kusiło mnie, by powiększać krąg znajomych. I to było na tyle!
ale dobrze jest czasami odezwac sie do tzw..starych znajomych
OdpowiedzUsuńOwszem. I tylko ci "starzy" znajomi, z początku czatowania, wydaja mi się postaciami realnymi. Jakoś inaczej wtedy było, albo ja byłam inna...
OdpowiedzUsuń