Potwornie boli mnie gardło. Od wczoraj. Martwię się, bo nie
mogę pójść na zwolnienie i nie mogę także zarażać. Jest grubo po północy.
Nocuję u rodziców. Znaczy jestem u rodziców, bo o spaniu nie ma mowy. Dyżuruję
przy tacie. Mama śpi spokojnie. Dobrze,
że udało się jej zasnąć. Tata też śpi. Trochę czytałam, trochę popracowałam na
komputerze ,ale nie mam tu dostępu do
internetu. Też jestem już senna i trudno mi się czymś zająć na tyle skutecznie,
by odgonić Morfeusza. Czytnik musiałam odłożyć. Rozładowała się bateria, a ja
zapomniałam wziąć ładowarkę. Za oknem
jeszcze ciemno. Jest 01.44. Pewnie około czwartej świat zacznie się budzić. Ale do czwartej
jeszcze długo Minuty wloką się niemiłosiernie.Jak ten czas wolno płynie! 02.25. Za oknem nadal ciemno i cicho.Powoli
wstaje dzień. Jest 03.14. Widać zarysy budynków, jaśnieje niebo.
Ot, co.
Ale jestem padnięta! Kilka godzin w kolejce u lekarza! To niewytłumaczalne, naprawdę. Gabinet prywatny, usługa lekarska również. Koszt:180 zł. Pani doktor nie rejestruje na godziny, nie wydaje się w rejestracji żadnych numerków, swoje trzeba odstać! No to stałam. Od 9.00 w sumie stoimy, całą rodziną. Wymieniamy się, fakt. Pani doktor przychodzi spóźniona pół godziny. Nie pada "przepraszam", nie pada żadne słowo, pani doktor za to pada, pada na krzesło w swoim gabinecie.Wiem, że korki, ale do licha, to jak wszyscy poza panią doktor tu dotarliśmy? Ech, zła jestem. Pół dnia w kolejce do lekarza a wieści od niego nie najlepsze. Ot, co.
Bieg...po zdrowie?
Maj był dla mnie czasem bardzo wytężonej pracy. Jestem
zmęczona, ale i zadowolona. Wiele rzeczy udało mi się zrealizować. Jednak, jak
to w życiu, nigdy nie można być w pełni szczęśliwym. Choroba taty się pogłębia.
Zdarza się,że nocuję w domu rodziców, by mama mogła się zwyczajnie wyspać. Sama
mam drobne kłopoty zdrowotne. Od kilku dni nie czuję się najlepiej. Słaba się
zrobiłam, wcześniej kładę się spać i od razu zasypiam. Może to wpływ
codziennego biegania, jakie sobie narzuciłam. Stwierdziłam,że powinnam zadbać o
swoją kondycję,a że znalazłam partnera do biegania, to biegam! Niemal
codziennie. Około 18.15 wskakuję w dres. Wracam zmęczona i spocona ok. 19.30.
Prysznic i...koniec dnia. Może to na obecny czas zbyt duży wysiłek i stąd
kiepskie samopoczucie?
Subskrybuj:
Posty (Atom)