Ot, babskie gadanie...
Suszę włosy i myślę. W zasadzie schną same, bo nie używam suszarki, myję, przeczesuję szczotką i...czekam aż wyschną.Pogoda się popsuła, wiec plany wzięły w łeb. Może i dobrze, nie mam szczególnej ochoty na wypad za miasto. Potem od nadmiaru tlenu boli mnie głowa. Za to może pojadę do którejś z galerii. W środę Dzień Dziecka, a ja nie mam żadnego prezentu. Kupię jakąś bluzę. Przypomniała mi się historia a`propos jednej z galerii. Usłyszałam ją niedawno. Otóż robiła tam zakupy pewna starsza pani o zdolnościach jasnowidzenia. Zasłabła i trzeba było wezwać lekarza. Kiedy dochodziła już do siebie, rozejrzała się wokoło i rzekła:" Tu była rzeźnia i... będzie rzeźnia". Faktycznie, obiekt wzniesiono w miejscu dawnej rzeźni. Jest jednak dość wadliwy, naszpikowany usterkami. A to dach przecieka, a to gdzieś zarysowuje się ściana. By kobieta czasami nie wypowiedziała słów w zła godzinę...
Bzy.
Czyste, błękitne niebo. Ciepło. Kocham takie dni.Idę wolno. rozkoszuję się chwilą. Warta tego. Wzięłam ze sobą psa. Droga przed nami dość długa. Do rodziców. Nie, nie będę dzisiaj pomagać mamie w sprzątaniu. Uporała się z tym sama. Kawę wypijemy wspólnie, pogawędzimy chwilkę.Gdyby nie pies, pewnie bym już wsiadła do autobusu czy tramwaju. Pupil jednak nie znosi jazdy środkami komunikacji miejskiej. Boi się i musiałabym go wziąć na ręce, więc dzielnie maszerujemy. Dzięki temu spacerowi dostrzegłam jak bardzo wiosna wkroczyła do miasta. Soczysta, zielona trawa, mnóstwo kwiatów i bzy. Uwielbiam bzy.
Obrus w kratkę.
Zapamiętam obrus w kratkę i zapach kawy. Dzień był śliczny. Prawdziwie wiosenny. Już kilka dni wcześniej umówiłam się z Józefiną, że przyjadę do niej. Będzie sama, więc i ja pojadę sama. Obiecałam wziąć ze sobą psiaka. Wybiega się za miastem. Miałam przybyć wcześnie, przed dziesiątą. Rzeczywistość okazała się okrutna.Obowiązków tyle od rana, że ledwie się wygrzebałam. Dotarłam w południe. Wyszła po mnie na przystanek. Miły gest. Spacerkiem dotarłyśmy na miejsce. Chwilę później już siedziałyśmy przy kuchennym stole nakrytym serwetą w żółtą kratę, z zielonymi kubkami włoskiej kawy w dłoniach. W wazonie kilka czerwonych tulipanów z ogródka. Ot, sielanka. Pogaduchom nie było końca. Jeden z wątków rozmowy utkwił mi w pamięci. O samotności. Człowiek jest w sumie samotny, mniej lub bardziej ,ale bardzo często sam. Powody różne. Nieraz nie chce bliskości , bo czegoś się wstydzi, innym razem zaciekle broni kawałka swojego terytorium, czasami zwyczajnie nie ufa. I jeszcze inny wątek, że o jakości swojego życia decydujemy sami.Duża część naszych myśli to myśli złe, destrukcyjne i nieważne,że najczęściej nic z nich nie wynika, skoro już zdążyły odcisnąć swoje piętno w naszej psychice. Trzeba umieć budować mur-zaporę dla tych niedobrych myśli. Nie pozwalać, by nas osaczyły. Niby proste, ale...
Subskrybuj:
Posty (Atom)