Mój wyprzedażowy maraton.
Miałam nie biegać po sklepach. Miałam. Jednak chęć "upolowania" czegoś atrakcyjnego zwyciężyła. Zaczęłam od "Home & You" i opuściłam sklep bardzo z siebie dumna. Obejrzałam wystawiony towar, nieraz nawet wzięłam coś tam do rąk i... nie kupiwszy niczego opuściłam sklep. Stwierdziłam,że nie mam gdzie ustawić kolejnego świątecznego gadżetu, o przechowaniu na następny rok nie wspomnę. No to teraz mogłam pogalopować w stronę sklepów z odzieżą. Też narzuciłam sobie ostry reżim. Tylko to, co potrzebne! I znalazłam sweter. Cudny, dość długi, w kratkę. Mam już jeden taki, ale krótszy i w jaśniejszej tonacji, taki bardziej biało-czarny. Ten z kolei szarości i czerń. Nie mogłam się oprzeć. Oczywiście "upolowane" wylądowało na samym dnie szafy, by się za jakiś czas pojawić w garderobie jako "ten sprzed kilku lat" i "ty nigdy niczego nie pamiętasz, dobrze że znasz drogę do domu".
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz