Jesiennie...
Nie zanosi się na poprawę pogody. Mglisto, wilgotno, zimnawo. Czuć jesień. Wolniutko mija niedziela. Mgła nie ustąpiła. Miałam jechać na grzyby, ale wilgotne powietrze skutecznie mnie zniechęciło. Podrzemałam, przeczytałam kolejne rozdziały książki Andrusa. A jutro kolejny tydzień. Nie jestem zmęczona. Kilkudniowy wyjazd do rodziny, a potem trzydniowy na szkolenie zdziałały cuda. Na szkoleniu byłam przypadkowo razem z koleżanką z dzieciństwa. Wzięłyśmy dwuosobowy pokój i gadałyśmy w łóżkach pół nocy. Fakt,że potem trudno było się skupić na zajęciach, ale... warto było zarwać noce. Czułam się jak na koloniach! Chichoty spod kołdry do trzeciej nad ranem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz