Żeby nie było za fajnie, to siedzę nadal w bałaganie. Panowie zjawili się wczoraj ok. 20.45 (pracują do 21.00) i z radością odkryli,że aby zainstalować kuchenkę, trzeba zdemontować nieco zlewozmywak, bo inaczej nie mogą się dostać do zaworu gazu. Zatem przyjadą w piątek ok. 11.00. Mam więc nowa nową lodówkę , stary piecyk i nowy piecyk, i nadal niezdemontowany zlewozmywak. Pan oznajmił,że zdemontuje go gratisowo w piątek. Na nic moje środowe błagania, na nic telefoniczna awantura z dyspozytorem.Kiedy sobie poszli, zajrzałam pod zlewozmywak i mną zatelepało. Trzeba było odkręcić dwa wężyki i odsunąć mebel! Pięć minut pracy! Z tej złości wielkiej sprzątnęłam gruntownie całe mieszkanie. Ledwie się wyprostować mogę, tak mnie po chałupie nosiło! Wyrzuciłam dwa ogromne wory odzieży, nie wiadomo po co trzymanej w szafach. Chciałam je od razu kazać wyrzucić do kontenera, ale zadzwoniła Gośka. Też robi porządek w szafach, mimo,że nie jest klientką "Euro-AGD"! Opowiedziała o kioskarce, która chętnie przyjmie porządną, niezniszczoną, choć na przykład nie bardzo modną odzież. Wozi ją na wieś do bardzo biednej rodziny. Jutro razem odwiedzimy panią z kiosku. No to mam czyściutko, ale nadal bałagan! Sprzęt na sprzęcie! Bardzo mnie to złości. Nie znoszę babrania się godzinami z czymś, co można zrobić w godzinę. Ale cóż. Panowie od AGD myślą inaczej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz