No wzięło mnie dzisiaj na wspomnienia! Świąteczne, dodam. Dzieciństwo spędziłam w śródmieściu. Mieszkaliśmy w niedużej narożnej kamienicy. Na następnym rogu mieszkała moja przyjaciółka. Nie widziałyśmy jednak okien swoich mieszkań. Zawsze zazdrościłam Ewie choinki. Stała w ogromnym oknie.Bardzo wysoka! Mieniła się wszystkimi kolorami, strojna w pięknie wykonane bombki. Oprócz tego na choince były całe kilogramy czekoladowych cukierków, pierniki, jabłka, orzechy. Nie znałam tego sposobu dekorowania drzewka. Najbardziej jednak podobało mi się otulanie choinki tzw. anielskim włosem, który dodawał choince tajemniczości, światełka i ozdoby były jak za mgła. Moja choinka była zdobiona bombkami, własnoręcznie wykonanymi łańcuchami, ozdobami z wydmuszek, koszyczkami z kolorowego papieru i spowita lametą. To takie pocięte na wąziutkie paseczki sreberko. Zawsze chciałam mieć jak u Ewy, z anielskim włosem, ale mama zapominała kupić i choinka w moim domu była srebrna. Myślę dzisiaj ,że mama tez chciała odtworzyć choinkę swojego dzieciństwa i dlatego sreberko- niczym sopelki lodu i kłaczki waty imitującej śnieg.
I inne wspomnienie. Święta mieliśmy spędzić u kuzynostwa niedaleko Kołobrzegu. Cieszyłam się bardzo. To miały być pierwsze święta Bożego Narodzenia spędzone poza domem.Mama powierzyła nam, mi i siostrze, zakupienie prezentów kuzynkom.Pamiętam jak wybierałyśmy książki i maskotki. Nadszedł dzień podróży, męczącej, długiej, pociągiem. Pociąg wyjeżdżał w nocy. W Kołobrzegu byliśmy dopiero rankiem. Z dworca odbierał nas wujek. Ponieważ czekała nas noc w pociągu, mama nagotowała zupy z karpia z ohydnymi lanymi kluskami i zmuszała nas jej zjedzenia. Uparła się,że nie pojedziemy, jak nie zjemy. W końcu jednak interweniował tata i dała spokój! Do dzisiaj nie tknę lanych klusek i zupy rybnej! Ale święta były wspaniałe. Ciocia ma duży dom. Spałyśmy w pokoju z kuzynkami. Spotykaliśmy się całą rodziną w salonie tylko na posiłki. Dorośli też jakoś za nami nie tęsknili!Luz i swoboda!No i naście lat , a w domu dużo "kawalerów". Wujek ma piekarnię i cukiernię. Przed świętami praca szła pełna parą. Przesiadywałyśmy godzinami w piekarni wodząc smętnym wzrokiem za którymś przystojniakiem, aż wujek nas przegonił i kategorycznie zabronił wstępu do piekarni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz