wciąż widzę
te kilka sztachet
co w rozkołysaniu albo w tańcu
z malwami w zmowie granice ustanowiły
i wron czekały niecierpliwie
czas bowiem koniec dnia obwieścić
a może wykrakać kolejne zachody
nim przez dziurę w płocie
mgłą wpłynie świt nowy
Dobrze,że jesteś.
Lubię te rozmowy z tobą. O niczym, a o wszystkim. Lubię tembr twojego głosu,lubię spokój jaki bije ze słów i przekonanie. Nie, nie usiłujesz przekonywać do swojego, to ty jesteś głęboko przekonany. Kilka zamienionych zdań i świat nabiera barw, nawet kiedy był jeszcze przed chwilą szarobury.Ufam tobie jak rzadko komu. Ufam twoim osądom. Pamiętam jak roześmiałeś się głośno z mojego pomysłu. Dźwięk był czysty i jasny. Transparentny, gdyby użyć modnego słowa. Choć jesteś twardy i silny, łatwo ciebie zranić. W tym jesteśmy podobni. Dobrze,że jesteś.
Wszystko gotowe! Lubię ten stan na krótko przed świętami. Jeszcze nie święta, a już świątecznie. Nauczyłam się od przyjaciółki i pozwalam zajadać się świątecznymi frykasami przed. Wtedy najbardziej smakują! Zdziwiłam się kiedyś podczas wspólnego pieczenia makowców, że pozwoliła chłopakom wpałaszować jeden zaraz prawie po wyjęciu z piekarnika. Dzisiaj przyznaję jej rację. W każdym razie już wszystko przygotowałam.Mam teraz chwilkę dla siebie. Mocna kawa, czekolada z orzechami. Relaks. Obaj panowie poza domem.Wrócą późnym wieczorem.
Spotkaliśmy się na studiach. Był dużo starszy, z tych co to w głowie potrafią zawrócić niejednej dziewczynie. Wysoki, dobrze zbudowany, wysportowany.Bywaliśmy często w tym samym kręgu znajomych. Przez jakiś czas było nam do siebie bardzo blisko. Potem się wszystko rozmyło,widać nie byliśmy sobie pisani,ale nadal się lubiliśmy i szanowaliśmy.
A święta tuż, tuż...
A święta tuż tuż. Nie dałam się w tym roku ponieść ani fali zakupów, ani fali gotowania. Zmęczona jestem. Święta będą skromne. Bigos już prawie ugotowany, składniki na inne potrawy kupione.Jutro spędzę w kuchni lwią część dnia. Upiekę sernik i mięsa, zrobię sałatki, zaparzę białą kiełbasę. Wieczorem nakryję stół, choć pomysłu na szczególną dekorację nie mam. Na razie wstawiłam do wazonu zielone gałązki ozdobione wydmuszkami i żonkile.
Wiosennie.
wypchnięte spod powiek granice miasta
rozzieleniły się po horyzont
sfrunęły wiosną z łąk majowe pocałunki
wdzięcznie dygnęły jabłonki
ukryci w szeleście białych sukienek
zachłanni i niecierpliwi
upajaliśmy się sobą i jaśminem
aż kot zamrugał napłotnie
rozzieleniły się po horyzont
sfrunęły wiosną z łąk majowe pocałunki
wdzięcznie dygnęły jabłonki
ukryci w szeleście białych sukienek
zachłanni i niecierpliwi
upajaliśmy się sobą i jaśminem
aż kot zamrugał napłotnie
Plan.
Przede mną ciężki tydzień, nawet dwa. Próbuję wypocząć na zapas, ale to przecież niemożliwe.Poukładałam trochę w myślach plan na poszczególne dni, kiedy będę wpadała skonana do domu i tylko szybki prysznic,i myk pod kołderkę. Zmuszę siebie do takiego rytmu, bo inaczej nie dam rady. Potrzebuję minimum siedmiu godzin snu. Inaczej organizm zastrajkuje. Trochę nagotowałam na zapas, zamroziłam. Mi tam wystarczy kawa i dam radę, ale moi panowie mięsożerni i dużo żerni!Żeby tylko nic dodatkowego nie zakłóciło porządku. Wolę nawet nie myśleć, by nie zapeszyć.
Wiosenne porządki.
Zabrałam się wreszcie za wiosenne sprzątanie. Okna, firanki, podłogi. Uff...Pobawiłam się także dekoracjami. Uwielbiam świece, więc w domu mam ich masę. Jeszcze troszkę i udekoruję gałązki pisankami. A co! Powiew świąt!
Subskrybuj:
Posty (Atom)