Jak to sama potrafię siebie nakręcić.

Dopiero usiadłam. Od rana w biegu. Najpierw pojechałam do rodziców. Przetarłam podłogi i odkurzyłam. Nie zajęło mi to zbyt wiele czasu. Pojechałam do nich autobusem. Nawet nie był zatłoczony. Usiadłam zaraz za kierowcą. Lubię to miejsce. Nagle zauważyłam,że autobus zmienił trasę. Sądziłam,że- jak mi się nieraz zdarza, wsiadłam nie do tego, co należy. Zapytałam kierowcę o numer linii. Okazało się,że wsiadłam dobrze, ale na trasie był wypadek i są objazdy. No i teraz się zaczęło. Pojęcia nie mam skąd przyszedł mi do głowy pomysł,że w tym wypadku uczestniczyła moja siostra. Może dlatego,że w sobotnie poranki robią z mężem całotygodniowe zakupy. W każdym razie, skoro był objazd, wypadek musiał być poważny. Mój niepokój narastał. Widziałam w oddali światła karetek, może samochodów policyjnych i straży. Było tego sporo. Na przystanku, kiedy już znalazłam się na ulicy, zadzwoniłam do siostry. Telefon milczał. No, myśli już jak najbardziej czarne, wirowały mi w głowie!Wbiegłam do rodziców i usiłowałam się zorientować, gdzie jest aktualnie siostra. Mama nie umiała mi pomóc. Oczywiście, nie informowałam jej o moich domysłach. Po kwadransie dzwonek. Ona! Cała i zdrowa. Uff... Jak to sama potrafię siebie nakręcić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz