Oddała mi uścisk...

Spotkałam znajomą. Właściwie spotkałam ją w krótkim czasie dwa razy. Pierwszy raz w sklepie. Chciałam kupić jakąś lnianą bluzeczkę. Były niesamowite upały i tylko odzież z naturalnych tkanin pozwalała przetrwać ten czas. Poznałam ją po głosie. Pytała ekspedientkę, czy nie chce obejrzeć albumu ze zdjęciami.
Szybko wyszłam. Nie wiedziałam, jak się zachować. Bałam się głupich, zdawkowych słów.Z drugiej strony przerażał mnie ogrom jej rozpaczy. Widać go było w każdej jej najmniejszej cząstce. Moja znajoma straciła swojego jedynego syna. Nagle. To był wypadek. Adam krótko przed świętami wielkanocnymi podróżował służbowo gdzieś na trasie Poznań-Katowice. Zmęczony był. Chwila nieuwagi i stało się. Wina była po jego stronie. Policjanci przybyli na miejsce kazali dmuchać w balonik. Dmuchał. Umarł zaraz potem w karetce.Kiedy spotkałam ją po raz drugi, nie mogłam już ot tak sobie,niepostrzeżenie, wyjść. To było w tramwaju. Usiadłam obok. Nie powiedziałam ani słowa. Ścisnęłam mocno za rękę i pocałowałam w policzek.Oddała mi uścisk.

1 komentarz: