Wspomnienie.

Dzisiaj było z rana bardzo zimno. Zmarzłam w drodze do pracy.Wsunęłam dłonie do kieszeni kurtki, by je trochę ogrzać.Natrafiłam na kasztany.
Lubię kasztany. Dotykam lśniącej skórki, długo trzymam je w dłoniach. Potem zostawiam w kieszeniach, w torebkach. Robię tak od dawna.Nastrój poranka przypomniał mi dzieciństwo. Może dlatego,że jestem urodzona jesienią, lubię pochmurne, chłodne dni. Przypomniałam sobie, jak to ulubionej małej lalce, tak małej,że mogłam ją nosić w kieszeni, szyłam ciepłe ubranka. Zajęciu temu poświęcałam całe godziny. Kiedy już skompletowałam garderobę, szłyśmy na spacer. Lalka i ja. Nie pamiętam, jakim sposobem wymykałam się z domu, ale robiłam to jak najbardziej legalnie. Musiałam pewnie sporo pogłówkować,że jednak mi pozwalano. Spacer był bowiem daleki i na taki z pewnością nikt by mi nie pozwolił. Wędrowałyśmy, lalka i ja, w bardzo odległe miejsca w śródmieściu. Nie przerażały mnie puste ulice.Obu nam było cieplutko i jakoś tak radośnie. Po około dwóch godzinach zmarznięte, ale radosne,  wracałyśmy do domu.Mama parzyła herbatę i nakładała na talerzyk sporą porcję ciasta. Do dzisiaj pamiętam, jak mnie paliły zmarznięte policzki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz