Wstałam raniutko, bardzo wcześniej. Wczoraj umówiłam się z mamą,że przyjadę i trochę jej pomogę w sprzątaniu, a resztę czasu poświęcimy na plotki.
Może potem pojadę kupić czapkę. Nadal nie mam porządnej, ciepłej czapki na zimę.Odnośnie czapki, przypomniało mi się, jak mama zamówiła u jakiejś pani zrobienie zimowych nakryć głowy dla mnie i siostry. kiedy je wreszcie przyniosła do domu, zbaraniałyśmy!.To nie były czapki! To były upiorki na głowę. Dwa kapturki z czerwonej włóczki, tylko że bez tych daszków. Tym gorzej! Czapki ciasno okalały twarz. Wyglądałyśmy potwornie. Mama upierała się,że jest dobrze. Na nic nasz błagalne spojrzenia. Były ciepłe, wiązane pod brodą. Idealne czapki na zimę! Kiedy tata wrócił z pracy, zaryczana pokazałam mu to dziwactwo. Parsknął śmiechem. Nie ma to jak facet! Czapki powędrowały do szafy!
parskający facet...)))
OdpowiedzUsuń