R jak roztopy.

Chciałabym się wymknąć gdzieś za miasto, naładować akumulatory, ale gdy taka pogoda...ech. Szkoda. Marzy mi się spacer po pałacykowym parku.

Pamiętam jednak,że raz się uparłam i był to zły pomysł. W zasadzie można było jedynie wejść do restauracji. Spacer wykluczony, tyle błota i kałuż. Lubię także i restaurację, ale jako dodatek a nie główny punkt programu.Mogę więc jedynie sobie ten spacer wyobrazić. Zatem zajeżdżamy powozem przed pałacyk. Okrążamy śliczny klomb. Zawsze mam to samo skojarzenie:"Właśnie dwukonną bryką wjechał młody panek i obiegłszy dziedziniec zawrócił przed ganek...".


Zatrzymujemy się na schodkach prowadzących do pałacyku. Widać stąd w zasadzie niemal wszystkie ważne miejsca, no..poza parkiem ciągnącym się z drugiej strony obiektu. Ależ jest ślicznie!!! Nie wchodzę do pałacyku.Zbiegam ze schodów. Kieruję się w prawą stronę. Znikam w cudnych labiryntach krzewów. Może to cyprysy?

3 komentarze:

  1. Takze lubie Parki. Juz niedlugo wiosna. Jeden dzien blizej.))) Piekne "rondo" haha. wiosna

    OdpowiedzUsuń
  2. ..napisz o sali balowej...muzyka juz gra...

    OdpowiedzUsuń
  3. ...a stangret jaśnie panka w paradny strój przyodziany...

    OdpowiedzUsuń