Brzydka, niemal jesienna pogoda. Kubek gorącej kawy i sączące się w rogu pokoju światło niedużej lampki. Klimat wystarczający, by zagrzebać się we własnych myślach. A podążają w różne strony.Przebiegłam po ulubionych blogach, także fotograficznych, szukając natchnienia. Bez skutku. Wróciłam więc do "Wiwisekcji". Doskonałe studium ludzkiej natury. Jak wiele w życiu robimy kierując się wyłącznie egoizmem. Kiedy zaspokoimy swoje żądze, jesteśmy w stanie porzucić sprawę, tak to umownie nazwę, na zawsze. Straszne, ale jakże prawdziwe. Tym razem do siebie przykładam miarkę, choć to bardzo bolesne.Nie, żebym była z gruntu zła, chyba nie..ani zepsuta do szpiku, ale jak przeprowadziłam, bardzo pobieżnie zresztą, wiwisekcję na sobie, wynik mnie zaskoczył.
Cały czas się przymierzam do malowania. Jakoś nie trafiłam na ten właściwy moment. A to za ciemno, a to za ciepło, a to...Zawsze coś. Może więc poćwiczę fotografowanie. Ustawienie światła. Z tym mam problem. I z makro. Zdjęcia wychodzą rozmazane, bardzo nieostre.Poszukam porad w necie. Tyle osób fotografuje. może podpowiedzą. nieraz wystarczy znać jeden, dwa tricki i wszytko ok.
Ostatnio rzadziej i krócej bywam na czacie. Nadal lubię, ale bywa tam zdecydowanie mniej ciekawych osób niż kiedyś.Poza tym bagaż doświadczeń zebranych w ciągu kilku lat bezlitośnie obnażył wszystkie słabe strony czata. Dzisiaj patrzę już spokojnie beznamiętnym wzrokiem na wszelkie próby manipulacji, grę pozorów, udawanie przyjaźni.Czat jaki jest, każdy widzi. A,że magię jakąś ma, też prawda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz