"Chata."

Przyniosłam do przejrzenia książkę "Chata".Bestseller numer jeden "New York Timesa". Ponad sześć milionów sprzedanych egzemplarzy. To ma być dla kogoś. Ma pomóc.Liczę na działanie terapeutyczne.
Kombinuję, jak podać rękę. Martwię się, bo zbyt mało rozmów wokół tego, co boli, a wiem że niedobrze, gdy rozmawia się głównie ze sobą. Może więc kolejna sprytnie podsunięta lektura pozwoli na otwarcie. Wiem,że koleżance, której syn zginął w wypadku na motorze, nota bene- dostał go od niej i ojca na urodziny- bardzo pomogła.Muszę jednak najpierw sama przeczytać, przyjrzeć się, jakich strun dotyka i czy nie szarpie zbyt mocno.


Śliczny niedzielny poranek. Chwile wloką się niemiłosiernie. Przeciągam się leniwie w łóżku. Nie chce mi się jeszcze wstawać, tym bardziej,że jestem sama. Obiad przygotowałam wcześniej, nie mam żadnego powodu, by się spieszyć.W końcu gramolę się spod kołdry, biorę prysznic, ubieram się. Zapach świeżo parzonej kawy stawia mnie na nogi. Delektuję się pierwszymi łykami. W tę miłą ciszę wdziera się raptownie dźwięk telefonu. Nie spieszę się z odebraniem. Za chwilę nic już nie jest tak samo... i nie będzie. Ale ja jeszcze o tym nie wiem...Nadal mam wrażenie, jakby to było wczoraj, a to już niedługo rok...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz