Weekendowe czytanie.

"Wydając osądy, musisz uważać się za lepszego od tego, którego osądzasz".
To jedna z wielu myśli "Chaty". Nie mam czasu, by książkę kontemplować.Spieszę się. Chciałam dać w prezencie. Nie dam. Szarpie zbyt wiele strun i to zbyt boleśnie. Dobrze,że przeczytałam. Choć nie wejdzie do kanonu lektur, warto było ją poznać. Traktuje o cierpieniu. Ojciec ratuje topiącego się syna. W tym samym czasie seryjny morderca uprowadza córeczkę. Dziewczynka ginie. Mężczyzna szuka winny w sobie. Ale to tylko kanwa. Tak naprawdę " to piękna historia o tym , jak Bóg przychodzi do nas w naszych smutkach, do nas uwięzionych we własnych rozczarowaniach, zdradzonych przez własne wyobrażenia. Nigdy nie zostawia nas tam, gdzie nas znajduje, jeśli się przy tym nie upieramy". Nie, nie jestem osobą wyjątkowo religijną, chyba w ogóle nie jestem religijna, choć wierząca. A jednak polecam lekturę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz