Podwórko.

Lektura zaprzyjaźnionego bloga skłoniła mnie do refleksji na temat mojego podwórka. Nie mieszkałam w blokowisku a w kamienicy i niestety, na moim podwórku nie było trzepaka. Był za to cały rząd "komórek", piętrowy. Do tych wyżej prowadziły drewniane schody i otaczał drewniany podest z poręczą. Budowla była sporych rozmiarów. Od schodów rozchodziła się w dwie strony. mieściła się na samym końcu podwórka, co było jej niewątpliwą zaletą. Upatrzyliśmy sobie miejsce na lewo od schodów. Wystarczyło kilka koców, poduszek, gwoździ, trochę sznurka i po godzinie mieliśmy własny "pałac". Odgrodzeni od świata dorosłych spędzaliśmy tam długie godziny. Kamienica była duża, z suteryną, więc i dzieciarni multum. Miałam to szczęście, ze mieściłam się rocznikowo w grupie średniaków i zawsze miałam się z kim bawić.

3 komentarze:

  1. z ekscesów na trzepaku najlepiej to pamiętam...złamany bark i dwa miesiące w pancerzu gipsowym. A lato wtedy było gorące...)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Przypomniałam sobie! Był trzepak,ale z solidnych drewnianych bali i służył głównie do mocowania linek na pranie.Nawet usiąść nie można było, bo nie miał tej niższej poprzeczki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na moim podwórku byla min. stolarnia i golebnik na dachu kurnika... typowo sielski obrazek. Zawsze wloczylam sie z chlopakami i kiedys podpalilismy trociny w stolarni , matko !!! moje pierwsze lanie pasem w d... Potem strzelanie z procy do golębi, to czuje do dzis. Moze wiecej nie opowiem ;))))Ale trzepak tez byl ;))

    OdpowiedzUsuń